wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 35 ZAKOŃCZENIE MARKED.

                                                                       ~*~ 
Ból...Zmęczenie...Co tu się do cholery wyprawia ? Cała skóra mnie piekła, nie miałem siły...Czułem pragnienie jakiego jeszcze nigdy nie miałem.
Alex spała po drugiej stronie mojej cholernej klatki.
-A...Alex.
- Obudziłeś się już, jak się czujesz ?
- A jak mogę się czuć ?
- Kiepsko ale wiesz...to dla twojego dobra - Usiadła obok mnie.
- Cóż...mi odpowiada to jaki jestem.
- Nie jesteś sobą, Harry.
- Znasz mnie...
- Prawie cały rok...faktycznie mało ale wiem jaki jesteś, przynieść ci coś ?
- Coś do picia.
- Już się robi - Wyszła i zamknęła za sobą drzwi.

Jak to możliwe że ta dziewczyna ma tyle wiary i wytrwałości ?
Zamknąłem oczy i zobaczyłem ją, nie może się stać to o czym myślę.
HARRY, ZAPOMNIJ ! krzyknąłem do siebie w myślach.

                                                              ***
Szedłem korytarzem do sali gdzie odbył się bal, wszyscy przyczepiali balony i bawili się ozdobami.
Alex wzięła jakieś pudła i...wpadła na mnie.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało - Powiedziałem wcześniej poirytowany.
Spojrzała mi w oczy, widziałem w nich smutek i ból który był nie do opisania.
- Potrzebujesz jakiejś...nie wiem...pomocy ?
Była zaskoczona wręcz bardzo zaskoczona.
- Cóż, mam parę pudeł do przeniesienia jak tak bardzo chc..Pan chce to może je Pan przestawić.
Podszedłem do pudeł i zaczął prowadzić niewinną konwersacje odnośnie tych przygotowań.
- Co jest z tobą do cholery nie tak ? - Powiedziała podniesionym tonem po czym chwyciłam się za usta.
- Słucham? - Rozbawiło mnie to ale nie mogłem tego po sobie pokazać.
- Najpierw każesz mi się nie zbliżać...po czym sam proponujesz pomoc i siedzisz sam na sam w moim towarzystwie...czy to nie jest do cholery...nie wiem, dziwne?
- Panno Lahey, pomoc uszlachetnia a co do zbliżania to się tyczy ciebie a nie mnie bo jestem twoim profesorem.
  
                                                                   *** 
- Masz wodę - Podała mi butelkę po czym szybko wypiłem jej zawartość...może to nie to samo co krew ale jednak lepsze to niż nic.
- Dziękuje.
- Byłeś zamyślony.
- Trochę.
- Bardzo, coś Pana gryzie ?
- Przestań z tym Pan...wkurza mnie to - Parsknąłem.
- Czy ty chcesz się pogodzić ? - Zaśmiała się.
- Coś w tym stylu.
- Ok - Usiadła na przeciwko mnie.
- Raz mówisz do mnie na  "Ty" a później "Pan". To dziwne.
- Zapominam ale skoro chcesz to nie ma problemu.
- Świetnie.
- Idę do chłopaków, przemyśl sobie wszystko proszę cię od początku.
Spojrzałem na nią i znowu zacząłem wspominać.


                                                          ***
Stałem przed szafą i zastanawiałem się który garnitur założyć.
- Ten jest okropny...Ten yhh stare dzieje...O ten będzie idealny - Wyjąłem garnitur od Hugo Boss'a.
Szybko zdjąłem koszulkę i spodnie, przebrałem się poukładałem swoje niesforne loki i wyszedłem.
- Elegancko - Zaśmiał się Zayn.
- Oczywiście w końcu do bal.
- Chcę ci przypomnieć że lubiłeś bale.
- Dzisiaj jakoś nie mam ochoty idę bo muszę.
- W dupie ci się przewraca a teraz wybacz idę sprawdzić czy wszyscy już zeszli do sali.

Pokręciłem się trochę po korytarzach ale siały pustki.
- Chyba trzeba iść na salę - Powiedziała Nancy.
- Taak, właśnie tam zmierzałem.
- Elegancko Pan wygląda, Panie Styles.
- I wzajemnie.
- Chociaż udawaj że nic cię nie gryzie i nie irytuje.
- Ale ja jeszcze nic nie powiedziałem.
- Dobrze powiedziałeś "JESZCZE".

Wszedłem do sali, zobaczyłem Alex która nalewała sobie poncz i Zayn'a który ją zagadywał.
Postanowiłem się dołączyć i poprzeszkadzać.
- ZAYN! Szukałem cię razem z Liamem.
- Rozmawiałem z naszą Alex.
- Alex, nie zauważyłem cię, dobrze się bawisz ?
- Jak mysz w łapie kota - Powiedziała pod nosem.
- Słyszałem - Zaśmiałem się.
- Oh, no tak zapomniałam, wampirze zdolności. - Odstawiła kubek, Zayn odszedł, złapałem ją za ramię i spojrzałem jej w oczy w których nie mogłem wyczytać żadnych emocji.
- Poczekaj.
Milczała, była cała sztywna.
- Chciałbym byś zatańczyła ze mną.
- Słucham?!
- No tak, walca, potrafisz ?
- Owszem.
- Naprawdę?
- Ale nie mam ochoty na tańce.
- Boisz się ?
- Kogo? Pana? Raczej nie, nie chcę tańczyć.
- Czyli się boisz zatańczyć wśród tych uczniów?
- Nie, moja mama tańczyła walca i mnie nauczyła.
- To pokaż - Powiedziałem głośniej, uczniowie zwrócili na mnie uwagę.
- Panno Alex, walc angielski to jest w tej szkole obowiązkowy, jak nie umiesz to po co tutaj jesteś? Jak umiesz to pokaż to - Podałem jej rękę.
Zaczęły się szepty, westchnęła i podeszła do mnie, chwyciła moją dłoń.
- Dlaczego? - Syknęła.
No właśnie Alex, dlaczego ? Sam nie wiem.
Pamiętam jak zaczęliśmy się poruszać bo parkiecie, byłem w szoku bo faktycznie potrafiła tańczyć.
- Faktycznie, umiesz.
- Tylko to Pan chciał sprawdzić ?
- Nie, chciałem z tobą zatańczyć.
- Dlaczego ja Panie Styles ?
- Beatris by się przykleiła, a tobie ufam, że nic takiego nie zrobisz.
- Owszem, nie zrobię.
- I to w tobie lubię.
- Czyżby? Ja nie wiem co w Panu lubię...ostatnio...mam mało powodów.
- Nie bądź nie miła, mamy piękny wieczór.
- To prawda, jest piękny i o dziwo spokojny.
- Bo to bal a bal to etykieta.
- Dlaczego Pan nie może taki być codziennie, każdy dzień to etykieta, Panie Styles.

Każdy dzień przynosi nowe wyzwania. Każdy dzień to udręka.

                                                               ***
- Styles ! Styles ! - Usłyszałem krzyki.
- Czego się drzesz Louis ?!
- Wołam cię a ty nic.
- Rozmyślałem.
- Mhmm, nad swoim zachowaniem ?
- Coś w tym stylu.
- Jesteśmy przyjaciółmi więc nie zapominaj jak się traktuje przyjaciół, po jaką cholerę żeś wyłączył uczucia.
- Bo się broniłem, nie mam już siły się bronić, rozumiesz ?!-Czułem jak głos mi się łamał.
- Przed czym się broniłeś ?
- Przed...miłością.
- Miłością ?
- Tak, bo to wszystko jest cholernie skomplikowane...nie mam już siły, uświadomiłem sobie kto jest dla mnie ważny i nie umiem się już przed nią bronić i jej ranić.
- Mówisz o Alex ?
- Właśnie o niej.
- Porozmawiamy wszyscy....tylko nie udawaj.
- Nie mam już zamiaru, przepraszam cię Louis. - Nie spodziewanie uroniłem łzę i uścisnąłem Louis'a który widocznie się nie spodziewał.
- Nie masz czym się przejmować.

                                                                     ~*~
Cały czas mnie mdliło, byłam coraz słabsza. Leżałam na łóżku a sprężyny wbijały mi się w plecy.
- Alex ? - Usłyszałam zachrypnięty, drżący głos.
Podniosłam się i zobaczyłam Harrego ze łzami, zaniemówiłam, wstałam i powoli do niego podeszłam.
- Harry ?
- Przepraszam cię, błagam wybacz mi - Klęknął i objął moje nogi, spojrzałam na Louis'a po czym spojrzałam na Harrego i dotknęłam jego włosów. Łzy spływały mi po policzkach i przemienił się w szloch.
- Tak bardzo cię przepraszam - Kontynuował.
- Przestań - Powiedziałam i usiadłam tuż przy nim, pocałowałam go po czym on odwzajemnił pocałunek.
- Co się tu...wyprawia ? - Powiedział Zayn, spojrzałam na niego a w jego oczach był szok.
- Harry chyba do nas wrócił - Powiedział Louis.
- Może to przekręt...by go wypuścić bo to niemożliwe.
- Zayn...to nie tak, ja...nie mogę się usprawiedliwić i nie mam zamiaru...przepraszam tyle mogę powiedzieć, poszło wam dość szybko, nie miałem siły już walczyć ze sobą.
Wszyscy milczeli a ja wybiegłam z mieszkania...te mdłości mnie wykończą.
- Z tobą Alex nie jest dobrze musimy wracać.
- Dam radę, to tylko mdłości i ataki agresji nic takiego.
- Nic takiego, idziemy ! - Harry pociągnął mnie za rękę i wsiedliśmy wszyscy do auta.
Jak to możliwe że on tak szybko do nas wrócił ?
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem że minął tylko miesiąc.
Zasnęłam.

Obudziły mną wstrząsy, jechaliśmy bo kamienistej drodze to powodowało straszne bóle na dole brzucha, zacisnęłam zęby i wtuliłam się w Harrego.
Weszliśmy do szkoły, Nancy przybiegła do nas iż zastała nas w wejściu.
- Co się dzieje ?
- Mamy dobrą i złą wiadomość, która pierwsza ? - Powiedział Niall.
- Dobra.
- Dobra, Harry do nas wrócił a zła że coś od jakiegoś czasu z Alex jest nie tak.
- Czyli ?
- Mdłości, cholerne boleści całego ciała.
- Idziemy do pielęgniarki.
- Taa...
- Ale nie tej szkolnej, nie martw się.
- Jest tu jeszcze jakaś ?
- Owszem.
Zeszliśmy na strych gdzie były jeszcze inne drzwi których nigdy nie zauważyłam za nimi był wąski korytarz i drzwi z numerami.
Weszłyśmy do pokoju numer 694. tam siedziała moja znajoma wiedźma ale przecież ona nie chce mieć z wampirami nic wspólnego.
- Zajmij się nią proszę - Powiedziała Nancy i wyszła.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam się na znajomą.
- Co ty tutaj robisz ?
- Cóż, wszystko to przypadek ale też długa historia.
- Jak to ?
- Opowiem ci kiedy indziej, co się dzieje ?
- Nie wiem mam tak od miesiąca...mdłości ale też boli mnie całe ciało a zwłaszcza ból brzucha.
- Dziwne - Spojrzała.
- Połóż się - Nakazała.
                   
                                                                       ***
- Nancy, wiadomo coś - Zapytałem.
- Nie Harry, nadal działają.
- Ile czasu ?
- Pół godziny.
- Długo jak na sprawdzenie co się dzieje.
- Tak..- Powiedziała zamyślona.
- Coś cię gryzie ?
- Gdy śnieg pokryje ziemię mamy wojnę, Alex nie może tutaj być.
- Co ? Jaka wojna ?
- No tak gdy żyłeś sobie w swoim lodowatym świecie to wilki wywołały nam wojnę...naruszaliśmy ich zasady wchodząc na ich teren.
- Po co wchodziliście na ich terytorium ?!
- Nie pamiętasz ?
- Nie !
- Alex...to skomplikowana historia.
- A ja jej nie pamiętam.
-  To opowiem ci kiedy indziej teraz nie ma czasu....musimy coś zrobić.
-  Wymyślimy.

Nagle Alex wybiegła poparzona i zapłakana.
- Co się dzieje ? - Zapytałem.
- T..To nie możliwe...to nie może być prawda...to nie mogło się stać.
- Co ?
Nagle z pokoju wybiegła  Alzena cała zdyszana.
- Zabierajcie ją stąd bo długo nie pożyje, daleko byle nie była w zasięgu rąk wampirów jak i wilków !
- Ale o co chodzi ? - Zapytałem zdenerwowany tą sytuacją.
- Alex...nie wiem jakim cudem...jest w ciąży .
- CO ?!
- Geny będą nasilone pół wilk pół wampir. Ta mieszanka jest niebezpieczna wręcz bardzo...Uciekajcie stąd. Jak najszybciej.

Pobiegłam do pokoju i zaczęłam się pakować, Harry wbiegł do pokoju tuż za mną.
- Jak to możliwe ?
- Nie mam pojęcia ! - zapięłam walizkę i wyszłam.
- Ale jesteśmy wampirami i jak to pół wilk.
- Nie pamiętasz ? Jestem hybrydą...nie zwykłym wampirem.
- Przez to wymazanie...nie pamiętam.
- To już wiesz....Harry co my teraz zrobimy ?
- Wywiozę cię, daleko.
- Ale...
- To będzie nowy rozdział naszego życia.
- Lepszy rozdział.
Wsiedliśmy do samochodu i pognaliśmy przed siebie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAJCIE, WOW JAK DAWNO MNIE TUTAJ NIE BYŁO ALE WIECIE BRAK WENY ROBI SWOJE ! ALE TERAZ MNIE WZIĘŁO NA PISANIE WIĘC TO JEST ZAKOŃCZENIE MARKED A WSTĘP DO KOLEJNEJ CZĘŚCI  "BORN". MAM NADZIEJĘ ŻE WAM SIĘ SPODOBAŁO ZAKOŃCZENIE AŻ MI TAK DZIWNIE KOŃCZYĆ BLOGA KTÓREGO UWIELBIAŁAM A Z LONDYNU PRZENIESIEMY SIĘ NA SŁOWACJĘ, PIĘKNE GÓRY I SUROWE ZIMY ! :D BORN ZACZNĘ PISAĆ A BLOGA ZAŁOŻĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU.