wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 35 ZAKOŃCZENIE MARKED.

                                                                       ~*~ 
Ból...Zmęczenie...Co tu się do cholery wyprawia ? Cała skóra mnie piekła, nie miałem siły...Czułem pragnienie jakiego jeszcze nigdy nie miałem.
Alex spała po drugiej stronie mojej cholernej klatki.
-A...Alex.
- Obudziłeś się już, jak się czujesz ?
- A jak mogę się czuć ?
- Kiepsko ale wiesz...to dla twojego dobra - Usiadła obok mnie.
- Cóż...mi odpowiada to jaki jestem.
- Nie jesteś sobą, Harry.
- Znasz mnie...
- Prawie cały rok...faktycznie mało ale wiem jaki jesteś, przynieść ci coś ?
- Coś do picia.
- Już się robi - Wyszła i zamknęła za sobą drzwi.

Jak to możliwe że ta dziewczyna ma tyle wiary i wytrwałości ?
Zamknąłem oczy i zobaczyłem ją, nie może się stać to o czym myślę.
HARRY, ZAPOMNIJ ! krzyknąłem do siebie w myślach.

                                                              ***
Szedłem korytarzem do sali gdzie odbył się bal, wszyscy przyczepiali balony i bawili się ozdobami.
Alex wzięła jakieś pudła i...wpadła na mnie.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało - Powiedziałem wcześniej poirytowany.
Spojrzała mi w oczy, widziałem w nich smutek i ból który był nie do opisania.
- Potrzebujesz jakiejś...nie wiem...pomocy ?
Była zaskoczona wręcz bardzo zaskoczona.
- Cóż, mam parę pudeł do przeniesienia jak tak bardzo chc..Pan chce to może je Pan przestawić.
Podszedłem do pudeł i zaczął prowadzić niewinną konwersacje odnośnie tych przygotowań.
- Co jest z tobą do cholery nie tak ? - Powiedziała podniesionym tonem po czym chwyciłam się za usta.
- Słucham? - Rozbawiło mnie to ale nie mogłem tego po sobie pokazać.
- Najpierw każesz mi się nie zbliżać...po czym sam proponujesz pomoc i siedzisz sam na sam w moim towarzystwie...czy to nie jest do cholery...nie wiem, dziwne?
- Panno Lahey, pomoc uszlachetnia a co do zbliżania to się tyczy ciebie a nie mnie bo jestem twoim profesorem.
  
                                                                   *** 
- Masz wodę - Podała mi butelkę po czym szybko wypiłem jej zawartość...może to nie to samo co krew ale jednak lepsze to niż nic.
- Dziękuje.
- Byłeś zamyślony.
- Trochę.
- Bardzo, coś Pana gryzie ?
- Przestań z tym Pan...wkurza mnie to - Parsknąłem.
- Czy ty chcesz się pogodzić ? - Zaśmiała się.
- Coś w tym stylu.
- Ok - Usiadła na przeciwko mnie.
- Raz mówisz do mnie na  "Ty" a później "Pan". To dziwne.
- Zapominam ale skoro chcesz to nie ma problemu.
- Świetnie.
- Idę do chłopaków, przemyśl sobie wszystko proszę cię od początku.
Spojrzałem na nią i znowu zacząłem wspominać.


                                                          ***
Stałem przed szafą i zastanawiałem się który garnitur założyć.
- Ten jest okropny...Ten yhh stare dzieje...O ten będzie idealny - Wyjąłem garnitur od Hugo Boss'a.
Szybko zdjąłem koszulkę i spodnie, przebrałem się poukładałem swoje niesforne loki i wyszedłem.
- Elegancko - Zaśmiał się Zayn.
- Oczywiście w końcu do bal.
- Chcę ci przypomnieć że lubiłeś bale.
- Dzisiaj jakoś nie mam ochoty idę bo muszę.
- W dupie ci się przewraca a teraz wybacz idę sprawdzić czy wszyscy już zeszli do sali.

Pokręciłem się trochę po korytarzach ale siały pustki.
- Chyba trzeba iść na salę - Powiedziała Nancy.
- Taak, właśnie tam zmierzałem.
- Elegancko Pan wygląda, Panie Styles.
- I wzajemnie.
- Chociaż udawaj że nic cię nie gryzie i nie irytuje.
- Ale ja jeszcze nic nie powiedziałem.
- Dobrze powiedziałeś "JESZCZE".

Wszedłem do sali, zobaczyłem Alex która nalewała sobie poncz i Zayn'a który ją zagadywał.
Postanowiłem się dołączyć i poprzeszkadzać.
- ZAYN! Szukałem cię razem z Liamem.
- Rozmawiałem z naszą Alex.
- Alex, nie zauważyłem cię, dobrze się bawisz ?
- Jak mysz w łapie kota - Powiedziała pod nosem.
- Słyszałem - Zaśmiałem się.
- Oh, no tak zapomniałam, wampirze zdolności. - Odstawiła kubek, Zayn odszedł, złapałem ją za ramię i spojrzałem jej w oczy w których nie mogłem wyczytać żadnych emocji.
- Poczekaj.
Milczała, była cała sztywna.
- Chciałbym byś zatańczyła ze mną.
- Słucham?!
- No tak, walca, potrafisz ?
- Owszem.
- Naprawdę?
- Ale nie mam ochoty na tańce.
- Boisz się ?
- Kogo? Pana? Raczej nie, nie chcę tańczyć.
- Czyli się boisz zatańczyć wśród tych uczniów?
- Nie, moja mama tańczyła walca i mnie nauczyła.
- To pokaż - Powiedziałem głośniej, uczniowie zwrócili na mnie uwagę.
- Panno Alex, walc angielski to jest w tej szkole obowiązkowy, jak nie umiesz to po co tutaj jesteś? Jak umiesz to pokaż to - Podałem jej rękę.
Zaczęły się szepty, westchnęła i podeszła do mnie, chwyciła moją dłoń.
- Dlaczego? - Syknęła.
No właśnie Alex, dlaczego ? Sam nie wiem.
Pamiętam jak zaczęliśmy się poruszać bo parkiecie, byłem w szoku bo faktycznie potrafiła tańczyć.
- Faktycznie, umiesz.
- Tylko to Pan chciał sprawdzić ?
- Nie, chciałem z tobą zatańczyć.
- Dlaczego ja Panie Styles ?
- Beatris by się przykleiła, a tobie ufam, że nic takiego nie zrobisz.
- Owszem, nie zrobię.
- I to w tobie lubię.
- Czyżby? Ja nie wiem co w Panu lubię...ostatnio...mam mało powodów.
- Nie bądź nie miła, mamy piękny wieczór.
- To prawda, jest piękny i o dziwo spokojny.
- Bo to bal a bal to etykieta.
- Dlaczego Pan nie może taki być codziennie, każdy dzień to etykieta, Panie Styles.

Każdy dzień przynosi nowe wyzwania. Każdy dzień to udręka.

                                                               ***
- Styles ! Styles ! - Usłyszałem krzyki.
- Czego się drzesz Louis ?!
- Wołam cię a ty nic.
- Rozmyślałem.
- Mhmm, nad swoim zachowaniem ?
- Coś w tym stylu.
- Jesteśmy przyjaciółmi więc nie zapominaj jak się traktuje przyjaciół, po jaką cholerę żeś wyłączył uczucia.
- Bo się broniłem, nie mam już siły się bronić, rozumiesz ?!-Czułem jak głos mi się łamał.
- Przed czym się broniłeś ?
- Przed...miłością.
- Miłością ?
- Tak, bo to wszystko jest cholernie skomplikowane...nie mam już siły, uświadomiłem sobie kto jest dla mnie ważny i nie umiem się już przed nią bronić i jej ranić.
- Mówisz o Alex ?
- Właśnie o niej.
- Porozmawiamy wszyscy....tylko nie udawaj.
- Nie mam już zamiaru, przepraszam cię Louis. - Nie spodziewanie uroniłem łzę i uścisnąłem Louis'a który widocznie się nie spodziewał.
- Nie masz czym się przejmować.

                                                                     ~*~
Cały czas mnie mdliło, byłam coraz słabsza. Leżałam na łóżku a sprężyny wbijały mi się w plecy.
- Alex ? - Usłyszałam zachrypnięty, drżący głos.
Podniosłam się i zobaczyłam Harrego ze łzami, zaniemówiłam, wstałam i powoli do niego podeszłam.
- Harry ?
- Przepraszam cię, błagam wybacz mi - Klęknął i objął moje nogi, spojrzałam na Louis'a po czym spojrzałam na Harrego i dotknęłam jego włosów. Łzy spływały mi po policzkach i przemienił się w szloch.
- Tak bardzo cię przepraszam - Kontynuował.
- Przestań - Powiedziałam i usiadłam tuż przy nim, pocałowałam go po czym on odwzajemnił pocałunek.
- Co się tu...wyprawia ? - Powiedział Zayn, spojrzałam na niego a w jego oczach był szok.
- Harry chyba do nas wrócił - Powiedział Louis.
- Może to przekręt...by go wypuścić bo to niemożliwe.
- Zayn...to nie tak, ja...nie mogę się usprawiedliwić i nie mam zamiaru...przepraszam tyle mogę powiedzieć, poszło wam dość szybko, nie miałem siły już walczyć ze sobą.
Wszyscy milczeli a ja wybiegłam z mieszkania...te mdłości mnie wykończą.
- Z tobą Alex nie jest dobrze musimy wracać.
- Dam radę, to tylko mdłości i ataki agresji nic takiego.
- Nic takiego, idziemy ! - Harry pociągnął mnie za rękę i wsiedliśmy wszyscy do auta.
Jak to możliwe że on tak szybko do nas wrócił ?
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem że minął tylko miesiąc.
Zasnęłam.

Obudziły mną wstrząsy, jechaliśmy bo kamienistej drodze to powodowało straszne bóle na dole brzucha, zacisnęłam zęby i wtuliłam się w Harrego.
Weszliśmy do szkoły, Nancy przybiegła do nas iż zastała nas w wejściu.
- Co się dzieje ?
- Mamy dobrą i złą wiadomość, która pierwsza ? - Powiedział Niall.
- Dobra.
- Dobra, Harry do nas wrócił a zła że coś od jakiegoś czasu z Alex jest nie tak.
- Czyli ?
- Mdłości, cholerne boleści całego ciała.
- Idziemy do pielęgniarki.
- Taa...
- Ale nie tej szkolnej, nie martw się.
- Jest tu jeszcze jakaś ?
- Owszem.
Zeszliśmy na strych gdzie były jeszcze inne drzwi których nigdy nie zauważyłam za nimi był wąski korytarz i drzwi z numerami.
Weszłyśmy do pokoju numer 694. tam siedziała moja znajoma wiedźma ale przecież ona nie chce mieć z wampirami nic wspólnego.
- Zajmij się nią proszę - Powiedziała Nancy i wyszła.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam się na znajomą.
- Co ty tutaj robisz ?
- Cóż, wszystko to przypadek ale też długa historia.
- Jak to ?
- Opowiem ci kiedy indziej, co się dzieje ?
- Nie wiem mam tak od miesiąca...mdłości ale też boli mnie całe ciało a zwłaszcza ból brzucha.
- Dziwne - Spojrzała.
- Połóż się - Nakazała.
                   
                                                                       ***
- Nancy, wiadomo coś - Zapytałem.
- Nie Harry, nadal działają.
- Ile czasu ?
- Pół godziny.
- Długo jak na sprawdzenie co się dzieje.
- Tak..- Powiedziała zamyślona.
- Coś cię gryzie ?
- Gdy śnieg pokryje ziemię mamy wojnę, Alex nie może tutaj być.
- Co ? Jaka wojna ?
- No tak gdy żyłeś sobie w swoim lodowatym świecie to wilki wywołały nam wojnę...naruszaliśmy ich zasady wchodząc na ich teren.
- Po co wchodziliście na ich terytorium ?!
- Nie pamiętasz ?
- Nie !
- Alex...to skomplikowana historia.
- A ja jej nie pamiętam.
-  To opowiem ci kiedy indziej teraz nie ma czasu....musimy coś zrobić.
-  Wymyślimy.

Nagle Alex wybiegła poparzona i zapłakana.
- Co się dzieje ? - Zapytałem.
- T..To nie możliwe...to nie może być prawda...to nie mogło się stać.
- Co ?
Nagle z pokoju wybiegła  Alzena cała zdyszana.
- Zabierajcie ją stąd bo długo nie pożyje, daleko byle nie była w zasięgu rąk wampirów jak i wilków !
- Ale o co chodzi ? - Zapytałem zdenerwowany tą sytuacją.
- Alex...nie wiem jakim cudem...jest w ciąży .
- CO ?!
- Geny będą nasilone pół wilk pół wampir. Ta mieszanka jest niebezpieczna wręcz bardzo...Uciekajcie stąd. Jak najszybciej.

Pobiegłam do pokoju i zaczęłam się pakować, Harry wbiegł do pokoju tuż za mną.
- Jak to możliwe ?
- Nie mam pojęcia ! - zapięłam walizkę i wyszłam.
- Ale jesteśmy wampirami i jak to pół wilk.
- Nie pamiętasz ? Jestem hybrydą...nie zwykłym wampirem.
- Przez to wymazanie...nie pamiętam.
- To już wiesz....Harry co my teraz zrobimy ?
- Wywiozę cię, daleko.
- Ale...
- To będzie nowy rozdział naszego życia.
- Lepszy rozdział.
Wsiedliśmy do samochodu i pognaliśmy przed siebie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAJCIE, WOW JAK DAWNO MNIE TUTAJ NIE BYŁO ALE WIECIE BRAK WENY ROBI SWOJE ! ALE TERAZ MNIE WZIĘŁO NA PISANIE WIĘC TO JEST ZAKOŃCZENIE MARKED A WSTĘP DO KOLEJNEJ CZĘŚCI  "BORN". MAM NADZIEJĘ ŻE WAM SIĘ SPODOBAŁO ZAKOŃCZENIE AŻ MI TAK DZIWNIE KOŃCZYĆ BLOGA KTÓREGO UWIELBIAŁAM A Z LONDYNU PRZENIESIEMY SIĘ NA SŁOWACJĘ, PIĘKNE GÓRY I SUROWE ZIMY ! :D BORN ZACZNĘ PISAĆ A BLOGA ZAŁOŻĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU.

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 34

 ~*~

Ok,źle zrobiłam...teraz ja sama siedzę w celi obok Harrego, jak sąsiedzi.
Milczeliśmy przez całe godziny, próbowałam podsłuchać Louisa i Zayna, ale to na nic.
- Słyszysz ich ? - Zapytał lekko rozbawiony Harry.
- Nie przeszkadzaj mi teraz !
- Nie, bo ja ich też nie słyszę !
- No pacz...może mało się staramy.
- Powinnaś uczyć się więcej historii.
- Yhh..czym mnie jeszcze zaskoczysz ?
- Cóż nie pamiętasz historii ? Tomlinson będzie zły.

Nagle mnie oświeciło, przypomniały mi się jego słowa to było...nie wiem czy loch na to miejsce brzmi dobrze, ale to więzienie dla wilków a tutaj Sabat Czarownic zapieczętował wieki temu na to miejsce brak zdolności nadprzyrodzonych.
- Harry...jak wszedłeś mi do snu ?
- Miałem dużo energii, ale było cholernie trudno...nie dam już więcej rady to mnie kosztowało za dużo.
- Gdyby drzwi nas nie dzieliły...
- Ale dzielą - Wszedł Malik, wchodząc do Harrego.
Co oni do cholery robią....za wcześnie by to zaczynać.
- Zayn ! - Krzyknęłam.
- Wybacz, musimy przyspieszyć czas akcji.
Louis otworzył mi drzwi i kazał wyjść, spojrzałam na to co się dzieje, Zayn odsłaniał powoli deski a krzyki Harrego były nie do zniesienia.
- Wiesz dlaczego to robimy ?
- Bo jesteś popieprzony ?
- Błędna odpowiedź - Odsłonił znowu deski, a Harry krzyczał jeszcze głośniej.
Wybiegłam na zewnątrz, Niall z Liamem kręcili się wokół domu.
- Zaczęło się - Powiedziałam łamiącym się głosem do Nialla.
- Wiemy.
- Jest za wcześnie.
- Alex, on jest silny zajęłoby nam to aż do zimy, a przypominam że zimą czeka nas wojna.
- On cierpi.
- I dobrze, a to był twój pomysł.
- Wiem, ale...to boli..gubię się w tym.
- Ja się też pogubiłem...najpierw chcesz by cierpiał a potem uprawiacie gorący seks w celi...serio było was strasznie słychać.
- OK,OK...Wystarczy.
Poczułam palący rumieniec na moich policzkach, zapadł zmrok, udałam się na polowanie. 

środa, 6 maja 2015

Rozdział 33


~*~

Siedziałam na pieńku w lesie sącząc krew z torebki wspominając nasz taniec, punkt po punkcie.

Jego zielone oczy były wpatrzone we mnie z jakimś dziwnym nieznanym mi błyskiem.
Jego dłonie na moim ciele.
Jego spokojny oddech na mojej szyi.
Nasze ciała które niemalże stykały się ze sobą balansując po sali.


Lekko się uśmiechnęłam, odłożyłam torebeczkę i odeszłam.
Louis i Zayn siedzieli w domu skupiając się na książkach, a ja usiadłam przy drzwiach nasłuchując Harrego.
Cisza, czyżby spał ?
- Daj spokój, Alex - Powiedział cicho Louis.
- O co ci chodzi ?
- Nie siedź tak pod tymi drzwiami tym nic nie zdziałamy a wiesz że nie wolno nam do niego wchodzić.
- Wiem, to trudne.
- Ale uda nam się, wierzę w to - Powiedział Zayn.
I jak na zawołanie budzi się nasz buntownik.
- Zapomnijcie !
- Zamknij się, Harry ! - Powiedziałam.
- Jak rozmawiacie to czemu nie mogę się dołączyć, kiedyś potrafiliśmy przegadać całą noc, kochanie.
- Weźcie go albo go rozszarpię, a wiecie do czego jestem zdolna - Warknęłam podnosząc się.
- Kochanie, raz o mało mnie nie zabiłaś i myślę że nie zrobiłabyś tego drugi raz.

Wdech. Wydech. Wdech. Tylko to mnie mogło uratować, nie rozumiem ale ostatnio moja wilcza natura jest głośniejsza niż wampirza.  Zayn wyprowadził mnie z domu, kręciłam się w te i z powrotem.
- Mówiłeś że irysy mogą nas osłabić czy coś w tym stylu - Powiedziałam z nową energią.
- No tak.
- Możemy je wykorzystać przeciwko niemu...musimy je tylko dostać...i podłożyć do celi.
- Czemu nie, musimy tylko się pospieszyć.
 

                                                  ***

Nancy prowadziła szkołę gdy nagle do klasy wchodzi dyrektorka, wszyscy wstali i ukłonili się okazując szacunek.
- Kochani, lekcja przerwana...wracajcie do pokoi i pod żadnym pozorem nie wychodźcie z nich !!! - Mówiła ostrym tonem.
Nikt nie rozumiał co się dzieje, ale posłuchali dyrektorki i wyszli.

Nancy czekała na jakieś wyjaśnienie, poszła za dyrektorką która poprowadziła ją do pokoju nauczycielskiego.
- Brakuje jeszcze pięciu osób...gdzie są...
- Yhm, Profesorowie nie mogą przyjść.
- Tutaj chodzi o nas !! O naszą szkołę !!! A oni nie mogą przyjść ?! - Wpadła w furię.
- Pani...Sprowadzę ich, ale nie mogę przyprowadzić jednego z Profesorów.
- Dlaczego ?!
- Ponieważ...Prof. Styles...on jest hmm teraz niesprawny umysłowo.
- Czy chcesz mi przez to powiedzieć...?!
- Tak, Pani.
- W porządku, zaczniemy bez nich...poinformujesz ich.
- Ale...
- Nam i naszej pięknej szkole grozi niebezpieczeństwo i wierzę że każdy z was stanie w obronie naszego pięknego miejsca, które stoi tutaj od wieków. Wilki wypowiedziały nam wojnę, ktoś z naszych naruszał ich terytorium.
Nancy słuchała z przerażeniem, bała się o Alex.
- Kiedy będzie wojna ?
- Gdy nasze ziemie pokryje śnieg.
- A co z tym który doprowadził do tego ?
- Jak dowiemy się kto do tego doprowadził, my i Rada Wampirów zgładzimy go.
Nancy głośno przełknęła ślinę i ruszyła w stronę wyjścia. Nie miała zamiaru bawić się w jazdę samochodem, użyła swoich wampirzych zdolności by dostać się szybko do celu.
                                                       

                                                 ***

Siedziałam na podłodze i wpatrywałam się w balansujący ogień w kominku. Usłyszałam otwierające się drzwi, odwróciłam się, była to Nancy z miną która nie pokazywała żadnych emocji, była jak kamień ? Tak to mogę jedynie określić.
- Nancy, co się dzieje ? - Wstałam.
- ...Wilki...
- Co wilki ? - Spytałam lekko wystraszona.
- Wilki wypowiedziały nam wojnę.
Zaniemówiłam, byłam sparaliżowana, usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
Co robić w takim przypadku ?
- Gdzie chłopaki ?
- Na zewnątrz - Powiedziałam oschle.

W ciągu kilku sekund przybyło mi milion myśli, ale jedna dręczyła mnie najbardziej "Po czyjej stanąć stronie" ?  Ogień zaczął tańczyć coraz szybciej a mi coraz szybciej zbierało się do płaczu.
Musimy przyspieszyć "reperowanie" Harrego i co dalej ? oni będą walczyć, a ja ? mam uciec ?
Tak jak Nancy szybko weszła, tak Nancy szybko wyszła....zapewne szukać reszty.
Weszłam do Harrego, wszystko słyszał. Spojrzał się na mnie, ciężko było wyczytać mi cokolwiek z jego oczu.
- To koniec. - Powiedziałam z gulą w gardle.
- Czego koniec ?
- Koniec wszystkiego, koniec nas, koniec szkoły...Wszystko co było to koniec.
- Ej przestań...takich wojen było z milion razy.
- Harry, mało kto wrócił żywy z takiej wojny.
- Przestań płakać.
- Przestań być wredny i zrób coś do cholery ze sobą. - Krzyknęłam.
Patrzył na mnie wiercąc mi dziurę w brzuchu.
- Zrobiłem to dla naszego dobra.
- Nie! Zrobiłeś do dla własnego dobra !!! Zrobiłeś to bo jesteś pieprzonym egoistą...Pieprzonym egoistą którego kocham.
Milczał, twarz miał bez emocji co z resztą ostatnimi czasy jest normalne.
- A wiesz co jest najgorsze ??
Spojrzał się na mnie, ale innym spojrzeniem...sama nie wiem jakim.
- Najgorsze jest to że chciałam zrezygnować, chciałam się poddać i dać ci żyć po twojemu, ale uświadomiłam sobie jakieś jest moje uczucie w stosunku do ciebie i to gdy przeze mnie omało nie umarłeś...sprawiło że chciałam zrezygnować ze wszystkiego, a może nawet z życia, ale nie poddałam się i ci pomogliśmy i wierzę że teraz też się uda.
- Alex...
- Nie, Harry ! Daj mi dokończyć!!! Słyszałam to już że stary Harry nie wróci. - Zrobiłam dwa kroki w jego stronę. Czułam jego oddech na swojej twarzy.
- Nie poddam się bez walki z tymi twoimi cholernymi uczuciami jak ich nie odzyskamy...trudno, odejdę, ale teraz...pozwól mi poczuć...poczuć to co było wcześniej.
- Co ty do cholery masz na myśli ?!
- To! - Pocałowałam go, nie spodziewał się, potrzebowałam tego...smaku jego ust, dotyku jego ciała.
Stał nieruchomo, nie wiedział co robić.
- Masz wyłączone uczucia...nie poczujesz nic jak mnie pocałujesz albo posuniesz się do czegoś więcej.  Pomyślałam o własnej strategii, nie zrobi mi krzywdy, wiem to !
Jeżeli się nie uda, trudno, ale muszę go wreszcie poczuć w swoim ciele.
- Czy ty mi proponujesz seks, Panno Alex ?
- Cóż, życie wieczne bez namiętności to nie życie, a z tego co wiem to lubił Pan kiedyś pieprzyć dziewczyny przy szklance dobrej whisky.
- To było jak byłem świeżakiem.
- To doznaj tego jeszcze raz.
Widać że się wahał.
- Bez zobowiązań ?!
- Bez zobowiązań ! - Przytaknęłam.

Pocałunek stał się głęboki, dla niego nic nie znaczy, ale dla mnie bardzo dużo. Za sobą poczułam chłodną wilgotną ścianę. Moje nogi skrzyżowały się na jego udach. Popchnęłam go na materac i usiadłam tuż na jego kroczu powoli go całując. Szybko zdjął ze mnie ubrania po czym sam się rozebrał i szczerze tego widoku brakowało mi najbardziej.
To była fala namiętności, czułam płomienie palące moje ciało. Dla mnie, płomienie miłości, dla niego sama nie wiem, ale na pewno nie miłości.
Z czasem jego dotyk stawał się coraz śmielszy, a wtedy i ja przestałam wątpić. Poczułam się gotowa.
Chwyciłam jego dłonie i położyłam sobie na udach. To był znak. Wtedy rozerwaliśmy wszelkie bariery i połączyliśmy się w ten ostatni sposób. Nasze ciała zbliżyły się do siebie maksymalnie skuszone pragnieniem dotyku. Było w tym coś zwierzęcego. W tej chwili nie działał zdrowy rozsądek tylko wszechobecne,irracjonalne pragnienie rozkoszy, którą osiągnęliśmy.
W tym było coś dzikiego, coś czego sama też nie potrafię wytłumaczyć, dotykał mnie całym swoim rozpalonym ciałem jakby z tęsknotą dotyku. Wstaliśmy i szybko się ubraliśmy, spojrzałam na niego z tęsknotą w oczach, a on siedział zdyszany i obojętny.
Co mówiła mi moja podświadomość "Dziwka". Brakowało mi tego i w pewnym sensie mogę powiedzieć, że wykorzystałam jego wyłączenie uczuć dla swojej rozkoszy.
Oczywiście...każdy wiedział co zrobiłam, wysłuchiwałam że jestem nie mądra i zamknęli mnie w innym pomieszczeniu, dlaczego? Bo im nie pomagam, nie żałuje, ale mają rację...muszę wziąć się w garść i nie mogę uprawiać z nim seksu bo to mu nic nie pomoże. Alex, otrząśnij się. Bierz się do roboty. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani, jak wam się podoba rozdział ?! Bo mnie bardzo, miałam dosyć już zapłakanej Alex, więc postanowiłam dodać trochę pikanterii. Wyrażajcie swoją opinię w komentarza bo aż jestem ciekawa :D <3 Kocham Was.  <3 <3 <3

środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 32

~*~

Co się do cholery stało?
Tańczyłem z Alex, było nawet fajnie, ale później wyszła i Nancy z Zaynem...tutaj się już urywa.
Jestem głodny i... zamknięty??
- Heej! Głodny wampir czeka na przyjaciół, którzy dadzą mi coś do jedzenia i mnie wypuszczą.
Panowała cisza, dziwna cisza.
Mam dziwne wrażenie że kiedyś tutaj byłem, ale kiedy?

~Alex~

Harry od czasu gdy się obudził krzyczał bez przerwy, było to już męczące.
- Louis, ja zaraz oszaleje! - Stanęłam tuż przy drzwiach.
- To dopiero początek przygody. - Westchnął.

Wyszłam do lasu, pomyślałam że taki spacer dobrze mi zrobi.
Zauważyłam Zayna, który rąbał drewno na opał, podeszłam do niego i zabrałam mu siekierę.
- Co ty...? - Spojrzał zdezorientowany.
- Możemy porozmawiać?
- Możemy, ale nie zabieraj mi tego gdy rąbie drewno.
- Wybacz - Oddałam mu ostre narzędzie.
- Co wy mu daliście?
- O co ci chodzi?
- Do whisky na balu.
- Ahh, kwiaty irysu.
- Jak to działa?
- Cóż, jak połączysz to z alkoholem to odpływasz w słodki sen, irys nas osłabia...pamiętaj! księżniczko.
Patrzyłam na rozlatujące się drewno na boki, to wszystko wydawało mi się być chore, usiadłam na pieńku obok Malika.
- Kiedy to się skończy? - Zapytałam.
- Nie wiem.

Wróciłam do "domku", chłopaki siedzieli na podłodze. Harry wciąż denerwował nas wszystkich, jak to możliwe że nie boli go gardło?
Zaryzykowałam, weszłam do niego.
- Alex, co wy mi robicie?
- Robimy coś co wyjdzie ci na dobre - Usiadłam obok niego.
- Co mi może wyjść na dobre?!
- Będziesz tym Harrym, którego poznałam i uważałam za wzór jak chyba każdy uczeń tej cholernej szkoły.
- Tamtego Harrego już nie ma.
- Ja nigdy nie tracę nadziei, wierzę że wrócisz do nas. - Dotknęłam jego policzka.
Jego zielone oczy przeszyły całe moje ciało. Poczułam jak przechodzą mnie dreszcze, czułam jak łzy napływają mi do oczu, wyszłam i pozamykałam drzwi.
Otarłam łzy i położyłam się na łóżku.

                                                           ***
 Plaża, morze i gorące słońce.
Woda delikatnie moczyła moje stopy. 
- Pięknie tu, prawda?
- Jest niesamowicie.
Odwróciłam się w stronę Harrego, podszedł do mnie i pocałował, namiętnie tak jak chciałam już od dawna. 
- Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie...
Chwila, co się tutaj dzieje ?
- Zawsze chciałem cię tutaj zabrać, chciałem żeby to było nasze małe miejsce - Objął mnie w talii. 
- Harry, wszystko ok?
- No a dlaczego nie, zgłodniałem. 
- HARRY NIE MIESZAJ MI DO DIABŁA W GŁOWIE !!!
- ZAPOMNIJ!!! 
Już podchodził do mnie, gdy nagle...

                                                 ***

- Ej, ej, wszystko ok ? - Zobaczyłam nad sobą twarz Tomlinsona. 
- Harry miesza mi w głowie, wszedł do mojego snu...nie wiem jak, ale to zrobił. 
- Musisz być odporna. 
Chłopaki poszli zbadać teren, zostałam sama i nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 31

~*~

- Weźmiesz te balony ? - Zapytał Liam, podając mi czerwone i czarne balony.
- Jasne, mmm... czarne i czerwone, krew i mrok? niesamowicie.
- Wampirzy bal.
- Już jutro - Powiedziałam wchodząc na na drabinę.
- Będzie świetna zabawa, jesteś gotowa?
- Raczej tak.

Przygotowania szły pełną parą, do sali wszedł Prof.Louis z Prof.Harrym.
- Alex, nie wiedziałem że jesteś w sekcji dekoracyjnej - Zaśmiał się Louis.
- Amm...nie jestem, ale jakoś chciałam pomóc - Zeszłam z drabiny i stanęłam tuż obok.
- Dodamy to do dodatkowych punktów - Dodał Liam.

Harry jak to Harry, milczał.
Wzięłam pudła i pokierowałam się do wyjścia.
Dlaczego wszystko jest takie...dziwne?!
Miałam się wrócić do sali, wpadłam na Prof. Harrego, jak ja tego nie znoszę.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało - Powiedział chłodno.
Spojrzałam w jego oczy które nabrały koloru szmaragdowego, nieświadomie wstrzymałam oddech.
- Potrzebujesz...jakiejś, nie wiem pomocy ? - Zapytał.
Słucham?! Czy wredny Harry Styles mój nauczyciel łowiectwa...zapytał mnie o pomoc?!
- Cóż, mam parę pudeł do przeniesienia jak tak bardzo chc..Pan chce to może je Pan przestawić. - Szybko go wyminęłam i weszłam do sali.
Czy on mnie sprawdza? Spojrzałam na niego ze zdziwieniem w oczach.
Louis i Liam wyszli. Pięknie, ja i Styles razem w jednej sali...w tej sytuacji to dobry pomysł?

- Gdzie będą stoły? - Zapytał szybko.
- Po lewo, przy drabinkach.
- Ten czerwony obrus zostawić czy spalić ? - Podał mi czerwony materiał.
- Lepiej go zostawmy.

Podszedł do pudeł i zaczął toczyć jakąś teorię, czy to nastawienie do balu go tak zmieniło ?!
- Co jest z tobą do cholery nie tak ? - Wypaliłam po czym chwyciłam się za usta.
- Słucham? - Uniósł jedną brew.
- Najpierw każesz mi się nie zbliżać...po czym sam proponujesz pomoc i siedzisz sam na sam w moim towarzystwie...czy to nie jest do cholery...nie wiem, dziwne?
- Panno Lahey, pomoc uszlachetnia a co do zbliżania to się tyczy ciebie a nie mnie bo jestem twoim profesorem.

Stałam cała zszokowana i gapiłam się na niego jakby powiedział coś w stylu "Masz fioletowe mysie uszy i koński ogon". Nie wyglądało to za dobrze.
- Ja swoje skończyłam, skoro Pan chce pomagać to przeniesie Pan to pudło na strych...kobiety nie powinny się przemęczać. - Podałam mu pudło i wyszłam.

NASTĘPNEGO DNIA BAL.

Wyjęłam z szafy swoją czarną błyszczącą sukienkę z jednym rękawem.
- Będzie świetna - Uśmiechnęła się Mery, zakładając swoją zieloną sukienkę do połowy uda.
- Tak myślisz?
- Pewnie, zrobię ci kłosa a makijaż zrobisz sobie sama, ale usta musisz mieć czerwone.
- Mmm, bo ja tak kocham ten kolor - Powiedziałam z ironią.
- Przestań, będziesz świetnie wyglądać.
- Jak uważasz, ale ja będę tam tylko przez...godzinę?
- Co ty mówisz ?
- Nie znoszą tego typu imprez, jeżeli możemy nazwać to imprezą - Powiedziałam zakładając sukienkę.
- Przestań, tutaj jest tak...inaczej.
- Daj spokój. Włosy będą rozpuszczone.
- Jak to ?
- Normalnie, nie mam na co się stroić.
- Rób jak uważasz.
Poszłam do łazienki, zrobiłam sobie szybki makijaż i udałam się na dół, gdzie czekali wszyscy uczniowie.
- Alex, myślałam że nie przyjdziesz - Przybiegła Nancy.
- Dlaczego miałabym nie przyjść ?
- No tak, gotowa ?
- Gotowa, ale zestresowana.
- Nie możesz pokazywać uczuć. Pamiętaj.
- Mhm - Mruknęłam.

Po chwili u mojego boku stała Mery. Weszliśmy na salę, jak to zwykle bywa przemówienie dyrektorki, podziękowania dla uczniów.
Nalałam sobie ponczu, Niall powiedział że dla pewnych uczniów będzie lepiej gdy krwi nie będzie.
Ludzie zaczęli tańczyć w parach, na co nie mogłam patrzeć iż jak mówiłam wcześniej...nie znoszę tego typu rzeczy.
- Sama ?
- Oh, Zayn, jak widać - Powiedziałam popijając poncz.
- Czemu nie tańczysz ?
- Nie lubię.
- Oh, ja jakoś też nie przepadam.

- ZAYN! Szukałem cię razem z Liamem.
- Rozmawiałem z naszą Alex.
- Alex, nie zauważyłem cię, dobrze się bawisz ?
- Jak mysz w łapie kota - Mruknęłam.
- Słyszałem - Powiedział Harry.
- Oh, no tak zapomniałam, wampirze zdolności. - Odstawiłam kubek, Zayn odszedł a ja miałam go wyminąć, gdy poczułam jego ciepłą dłoń na moim ramieniu.
- Poczekaj.
Zamilkłam.
- Chciałbym byś zatańczyła ze mną.
- Słucham?!
- No tak, walca, potrafisz ?
- Owszem.
- Naprawdę?
- Ale nie mam ochoty na tańce.
- Boisz się ?
- Kogo? Pana? Raczej nie, nie chcę tańczyć.
- Czyli się boisz zatańczyć wśród tych uczniów?
- Nie, moja mama tańczyła walca i mnie nauczyła.
- To pokaż - Powiedział głośniej a jak to oczywiście chciał uczniowie zwrócili na niego tą cholerną uwagę.
- Panno Alex, walc angielski to jest w tej szkole obowiązkowy, jak nie umiesz to po co tutaj jesteś? Jak umiesz to pokaż to - Wysunął rękę do przodu.
Zaczęły się szepty, westchnęłam i podeszłam do niego, chwyciłam jego dłoń po czym dostałam dreszczy.
- Dlaczego? - Syknęłam.
Odpowiedź, jego lekki uśmiech.
W sali rozległa się muzyka walca, poczułam na swoich plecach jego dłoń, ciężko było mi nie okazywać żadnych przy tym emocji. Wszyscy kierowali wzrok na nas Alex tańczy z nauczycielem.Świetnie. Parkiet nagle zrobił się dla nas większy, swobodnie się poruszaliśmy.
- Faktycznie, umiesz.
- Tylko to Pan chciał sprawdzić ?
- Nie, chciałem z tobą zatańczyć.
- Dlaczego ja Panie Styles ?
- Beatris by się przykleiła, a tobie ufam, że nic takiego nie zrobisz.
- Owszem, nie zrobię.
- I to w tobie lubię.
- Czyżby? Ja nie wiem co w Panu lubię...ostatnio...mam mało powodów.
- Nie bądź nie miła, mamy piękny wieczór. - Pochyliłam się, poczułam jego oddech na swojej szyi, wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.
- To prawda, jest piękny i o dziwo spokojny.
- Bo to bal a bal to etykieta.
- Dlaczego Pan nie może taki być codziennie, każdy dzień to etykieta, Panie Styles.
Tymi słowami zakończyłam rozmowę i taniec, wyszłam z sali jak poparzona.
Wyszłam na zewnątrz, chłopaki wszystko naszykowali, Nancy i Zayn teraz wykonają swoją robotę.

Wszystko się cholernie dłużyło, ale udało się Zayn zachęcił go na wypicie whisky, nie wiem co działa na wampiry, że przypala im skórę i zasypiają.
Niall i Zayn wpakowali go do bagażnika i jak ustalone było wcześniej podzieliliśmy się na grupki.
Pojechaliśmy dwoma samochodami. Po godzinie byliśmy na miejscu, pobiegłam do domku i otworzyłam drzwi i udałam się do korytarzyka z następnymi drzwiami.
Tam chłopaki położyli Harrego który spał. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszliśmy do pokoju.
Piekło dopiero się zacznie. Zeszło nam więcej niż się spodziewałam, na balu miałam być godzinę a byłam dwie godziny, akcja miała nam zejść przynajmniej godzinę a zeszła nam o wiele więcej, wszystko robimy z cholernie dużym opóźnieniem.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 30

~*~

Przygotowywania szły pełną parą, pojechałam z Louisem do domu w którym przebywałam gdy wilki zaatakowały naszą szkołę.
Weszliśmy do środka,przewietrzyliśmy cały dom,zapach był nie do zniesienia.
- Gdzieś tu były drzwi. -Dotknął ściany na której były przyklejone zielone tapety.
- Co?! - Podeszłam do niego i spojrzałam się na ścianę.
- Zerwijmy to cholerstwo ! - Zaczął rozrywać tapety.
- Yhm, jak chcesz - Powiedziałam i zaczęłam robić to samo co on.
Obok regału,faktycznie były drzwi.
Louis podszedł i je otworzył, panowała tam wilgoć, skrzywiłam się na sam widok wąskiego korytarzyka, gdzie były jeszcze pomieszczenia.
- Co to za miejsce?
- Tutaj, kiedyś przetrzymywaliśmy twoich kolegów...często było tak że zabierali nam ludzi, a tutaj się je zmuszało by dostarczyli nam informacji, głupie co?
- I w tych małych klitkach będziemy trzymać Harrego?
- Tutaj jest okno i roleta z małą jeszcze zasłonką - Powiedział wchodząc do małego pomieszczenia w którym nic nie było oprócz właśnie tego okna i miejsca na łańcuchy.
- Musimy go chyba skuć - Rzuciłam.
- Cóż, ty na tym lepiej się pewnie znasz - Powiedział oschle, żałowałam że to powiedziałam.
- Wezmę łańcuchy od Leiszy.
- Musimy o tym porozmawiać, Alex.
- O czym? Ja...
- Musisz w końcu podjąć decyzję!
- Louis, ja...muszę tam chodzić i to wiesz z jakich przyczyn.
- Wilki cały czas się przenoszą i nie mają stałego pobytu, rozumiesz?! W tym domku...możesz dokonywać przemiany, nasze relacje z wilkami są gorsze bo oni wchodzą na nasze terytorium, a my na ich. Dyrektorka dostała powiadomienie, że jak tak dalej będzie doprowadzimy do wojny.
- Ja, nie wiedziałam...
Usiadłam na zimnej podłodze, schowałam głowę w kolanach, Louis miał rację, muszę podjąć decyzję. Tego się obawiałam.

Wracaliśmy do szkoły w ciszy, pokierowałam się do pokoju, spakowałam książki i zeszyty.
- Masz zajęcia dzisiaj? - Zapytała Mery.
- Nie, ale idę się pouczyć do biblioteki a przy okazji nadrobię zaległości, muszę nadrobić semestr.
- Mogę ci pomóc.
- Chętnie, sama nie dam rady.
- Będę twoją korepetytorką, Nancy dała mi całą twoją kartę i przerabiałam wszystko, pozwoliłam sobie zerknąć - Objęła mnie ramieniem.

Udałyśmy się do biblioteki, usiadłyśmy na dywanie i rozstawiłyśmy książki.
- Pierwsze co musimy zrobić to tą przeklętą historię i wypracowanie na temat wojny secesyjnej, nie zdążyłam tego tknąć i później chemia i biologia i wiele innych.
- Daj mi część wypracowań, napiszę je za ciebie.
- Naprawdę? A co jak nas złapią?!
- Pamiętaj Alex, nie zapominaj kim jesteś, jak chcesz wszystko możesz.
Łatwo powiedzieć.
- Jakieś specjalne zdolności? - Zapytałam znużona.
- Coś w tym rodzaju, sama zobaczysz - Uśmiechnęła się.

Teraz sobie uświadomiłam jak bardzo brakowało mi przyjaciółki z którą można posiedzieć i porozmawiać. Dwanaście wypracowań z różnych przedmiotów i nauka,bal i reperowanie Harrego.
Nadchodził wieczór,zebrałyśmy książki z podłogi i wyszłyśmy z biblioteki. Mery wzięła część moich wypracowań.
Szłyśmy długim,ciemnym korytarzem. Świece w kinkietach nadawały jeszcze bardziej ponury wygląd niż za dnia, czerwony dywan tłumił dźwięk kroków. Stanęłyśmy na środku i spojrzałyśmy się na siebie.
- Słyszałaś? - Zapytała.
- Owszem - Odłożyłam torbę pod ścianę.
Milczałyśmy,czułam jak napinają mi się wszystkie mięśnie.
Mery powoli podeszła do zakrętu,gdzie znajdował się korytarz z pokojami.Patrzyłam na nią i myślałam jak może zachowywać grację w tak cichych krokach.
Kroki zrobiły się głośniejsze,były szybkie i ciężkie.Mery automatycznie rzuciła się na osobę.Zamarłam.Na podłodze leżał mój ojciec.
- Wilk!
- Nie!Mery,zostaw go!! - Krzyknęłam.
- To wilk!!Pogięło cię?!
- Zostaw to mój ojciec.
- Słucham?!- Zeszła i podeszła do mnie.
- Wszystko ci wyjaśnię tylko go zostaw.
Posłuchała.
- Alex,musisz wracać.
- Nie mogę.
- Matka cię wzywa.
- Powiedz jej że teraz naprawdę nie mogę,nie czas.
- Ale ona...
- Przekaż jej i błagam nie przychodź tutaj.
- Ale...
- Jest telefon,nie możesz ot tak tu przychodzić,zabiją cię!
- W porządku.

Poszłam z Mery do pokoju,była zdezorientowana sytuacją jaka zapanowała.Usiadłyśmy na podłodze,Mery milczała a ja zaczęłam opowiadanie.
- Mery,ja jestem tą samą osobą co znasz od początku,nie zmieniaj tylko o mnie zdania.To trwa wszystko z pokolenia na pokolenie moja rodzina akurat pochodzi z rodziny wilkołaków i co jakiś przodek miał to w genach, ja w to nigdy nie wierzyłam a rodzina
nie mówiła mi o tym kim są, od urodzenia byłam skazana na wilkołaki, aż do momentu gdy ktoś mnie przemienił w wampira. Wszystko się zmieszało, wampir i wilk to coś potężnego,każdy się boi tego połączenia,jestem hybrydą.
- To dlatego znikasz? - Zapytała łamiącym się głosem.
- Tylko na czas przemiany i nigdy więcej.
- Nie zabijesz mnie?
- Głupia jesteś?Jestem tą samą Alex.
- Kto o tym wie?
- Nancy,Zayn,Louis i Niall z Liamem.
- A Harry?
- On...nie wie kim jestem i lepiej by tak zostało, Mery obiecaj że nikomu nic nie powiesz.
- Dlaczego?
- Grozi mi...śmierć.
- Co?!
- Bo stanowię zagrożenie dla obu pokoleń, jestem silniejsza od tych dwóch.
- Nikomu?!
- Nikomu!!! Mery, obiecaj mi to.
- Obiecuje.- Powiedziała z ciężkim tchem.
- Jestem tą samą Alex. Pamiętaj o tym.- Przytuliłam ją, a ona siedziała nieruchomo,zapewne ma teraz mętlik w głowie.
Wyszłam z pokoju,chciałam udać się do Nancy,ale natknęłam się na Harrego.
- Prof.Harry - Powiedziałam odsuwając się od niego.
- Kogo moje piękne oczy widzą? - Powiedział z uśmieszkiem.
"To fakt piękne oczy."pomyślałam.
- Widział Pan gdzieś Nancy?
- Poszła na obchód okolicy, a ty powinnaś być teraz w pokoju.
- Wcześniej jak...
- Bez dyskusji lub odbędziesz karę !- Powiedział podniesionym tonem, zaczęło się.
- Do zobaczenia - Warknęłam i wróciłam do pokoju.
Mery siedziała na łóżku i lekko się uśmiechnęła, położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HEJ KOCHANI <3 WYBACZCIE MI ŻE TAK RZADKO DODAJE :') EGZAMINY SĄ ZARAZ PRZYPOMINAĆ TRZEBA MIMO ŻE SIĘ NIE CHCĘ, ALE GDY BĘDZIE JUŻ PO PROBLEMIE HEH MYŚLĘ ŻE ROZDZIAŁY BĘDĄ O WIELE CZĘŚCIEJ .

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 29

Tydzień później.
~*~

Byłam już zmęczona tymi przemianami,brakowało mi sił.Nancy i Zayn przyszli po mnie,widzieli po mnie że nie mam już siły.
- Jak ty wyglądasz? - Zmartwiła się Nancy
- Jak trup? Wiem...Łamiące się kości przez cały tydzień,problemy które odbijają się na mojej psychice i na dodatek na śniadanie jakaś kawa i steki a czasami sałatki,normalnie piękne życie.
- Jesteś strasznie blada,masz sińce pod oczami,wracamy i masz wypocząć. Nie będziesz na zajęciach.
- A poprawki...sińce to u mnie ostatnio normalność.
- Przyniosę ci je do pokoju, Zayn pomóż jej.
- Dam radę - Powiedziałam,wiedząc że nie jestem w stanie przejść taki kawał drogi do szkoły.
Powoli szliśmy przez las,nikt nic nie mówił. Każdy popłynął gdzieś daleko w myślach.
Czułam głód,zatrzymałam się nawet gdy nie minęliśmy nawet połowy.
- Głodna jestem - Ukucnęłam i chwyciłam się za włosy.
- Wziąłem torebkę,spodziewałem się że tutaj nie myślą o wampirach - Podał mi torebkę z czerwonym płynem.
- Dzięki- Uśmiechnęłam się do niego,otworzyłam opakowanie i wypiłam całą zawartość.
Wstałam i powoli ruszyliśmy,niespodziewanie Zayn wziął mnie na ręce,oparłam głowę o jego ramię i czułam jak zasypiam.

 ***

Obudziłam się w swoim pokoju,nawet nie poczułam kiedy położył mnie do łóżka. Był już wieczór, naprawdę przespałam cały dzień? Mery nie było,zapewne była na zajęciach. Powoli wstałam i powędrowałam do łazienki,spojrzałam na siebie w lusterku.
Nancy miała rację,wyglądam strasznie. Wzięłam gorący prysznic i zrobiłam inne rzeczy związane z moim wizerunkiem.Musiałam się ogarnąć bo nie może tak to dłużej wyglądać. Wzięłam kilka głębokich wdechów,ubrałam się w czarną bluzkę i krótkie spodenki. Lekko się umalowałam i wyszłam.Szukałam wszędzie Nancy ale nie mogłam jej znaleźć. Poszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie siedział Liam.
- Alex,co ty tutaj robisz ?
- Ja...Szukam Nancy.
- Poszła na obchód,przekazać jej coś?
- Nie,z resztą z tobą też mogę porozmawiać tylko zbierz resztę oprócz...
- Yhm,w porządku a to coś pilnego ?
- Musimy pomóc Panu obłąkanemu.
- Nie jest obłąkany.
- Nazywaj to jak chcesz...Chcę po prostu by wrócił do nas normalny Harry,za pół godziny widzimy się w bibliotece.
Skinął tylko głową.

Poszłam od razu do biblioteki,byłam zbyt niecierpliwa.
Gdy wszyscy się zjawili,rozejrzeliśmy się czy nigdzie nikogo nie ma. Były pusto. Louis znalazł kluczyk i zamknął nas od środka.Usiedliśmy wszyscy w kręgu i każdy spoglądał na siebie.
- Ok,zabieramy się mu na pomoc już od wielu tygodni. Nadszedł czas by coś zrobić.
- To nie jest takie proste,Alex - Powiedział z powagą Niall.
- Wiem o tym,ten domek w którym byłam gdy wilki naruszyły nasze terytorium,wciąż jest pusty ?
- Tak - Odpowiedział Zayn
- Więc tam go zabieramy.
- I co zamierzasz zrobić? - Zapytał Liam
- Głodzić go aż zasłabnie,będzie błagał a ja z nim będę siedzieć,spokojnie opanuje się jak mnie zaatakuje,potem hmm najmniej przyjemna rzecz bo samo głodzenie nie pomoże jak sami wiecie, "smażenie" na słońcu.
- Spróbujemy - Potwierdził Louis.
- Co na to reszta? - Spojrzałam się na wszystkich.
Reszta się zastanawiała,ale jednak przystało na tym pomyśle.
- Czyli wiemy co robić?
- Jak go zaciągniemy tam? On żyje własnym życiem - Podkreślił Niall
- Zayn ma z nim najlepsze relacje.
- Ja mam go tam zawieźć?
- Owszem - Skinęłam głową.
- Kiedy go tam zabierzemy?
- Po balu,za tydzień.
-  Czyli mamy już plan - Powiedział cicho Louis,patrząc uważnie na wszystkich.
- Na to wychodzi - Uśmiechnęłam się lekko.
- Oby się udało,chodźcie - Powiedział Liam i wyszedł.Ruszyliśmy za nim.
Cała szkoła żyła balem,dlaczego tylko mnie nie cieszył?Nie wiem.

Udałam się do biblioteki,usiadłam na fotelu i zaczęłam czytać książkę "Duma i uprzedzenie"
- Beznadzieja - Rozległ się za mną głos.
- A to niby dlaczego?
- Tytuł książki odnosi się do postawionej przez autorkę tezy,że pierwsze wrażenie często bywa mylące,a bliższa znajomość potrafi diametralnie zmienić opinię o innej osobie.
- Taa,coś takiego mi się przytrafiło - Odłożyłam książkę na półkę.
- Faktycznie beznadziejna - Dodałam.
- Mówiłem.
- Harry...
- Hmm?
- Czy możemy udawać że chociaż trochę jest między nami w porządku,naprawdę męczy mnie to już wszystko.

Milczał.Patrzył się na mnie i lekko się uśmiechnął.

- Nie masz przypadkiem teraz lekcji? - Spojrzał na zegarek.
- Nie,skończyłam już.
- W porządku,nie będę sukinsynem,ale trzymaj się ode mnie z daleka jak tylko się da,rozumiesz?- Chwycił mnie za ramiona,czułam jego oddech na swojej twarzy.
- A lekcje ?
- Będzie tak jak zwykle, po lekcjach masz mnie unikać jak ognia.
- W porządku - Próbowałam powiedzieć obojętnie, ale wiedziałam że mi to nie wyszło.
- Świetnie.
Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę, patrzyliśmy w sobie oczy, nagle ktoś wszedł do biblioteki.
Harry szybko poprawił płaszcz i wyszedł. Wbiłam wzrok w podłogę i zacisnęłam usta, tłumiąc łzy.
Wstałam i poszłam do siebie do pokoju.  

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 28

~*~

Siedziałem razem z resztą w pokoju nauczycielskim, każdy zajmował się papierkową robotą łącznie z Nancy. Do pokoju wbiegła Mery.
- Prof.Nancy!
Wszyscy oderwali się od swoich zajęć.
- Coś się stało ?
- Chodzi o Alex !
- Mów! - Wstała z miejsca i podeszła do niej.
- Ona...Nie panuje nad sobą...Nie wiem czy to zrobiła bo jej nie ma,ale...
- W jakim sensie? Gdzie ona jest?
- Chciała wyciągnąć mnie na polowanie,ale...Nie na zwierzęta.
Panowała cisza. Tłumiła wszystkie swoje emocje podczas polowania i zabija. Kiepskie rozwiązanie.

- Wyszła na polowanie - Stwierdził Zayn
- Nie wiem,ale jest dziwna od jakiegoś czasu.
- Mniej więcej od kiedy?
- Od miesiąca?Tak na pewno od jakiegoś miesiąca.
- W porządku,nie martw się my ją znajdziemy. - Podszedł do niej Niall.

Wszyscy wstali,ja postanowiłem zająć się swoimi sprawami.
- Harry,wstawaj! - Zarządził Zayn
- Ja nie idę! - Spojrzałem na niego.
- Ona uratowała ci życie teraz ty możesz jej pomóc,jak widzisz dziś jest ten dzień
- W bibliotece znalazłem jej książki na wypracowanie,to się nie liczy?
- Słuchaj! Dyrektorka może ci pozwoliła już prowadzić zajęcia,ale można to zmienić.Rada...Pamiętaj o tym. - Nachyliła się Nancy
- Niech wam będzie - Wstałem i wyszedłem.

~Alex~ 

Bary roją się od ludzi,wdychałam rześkie powietrze i weszłam do środka.
Usiadłam przy barze i patrzyłam się na barmana który był całkiem niczego sobie.
Zamówiłam sobie drinka i rozpoczęłam rozmowę z barmanem który nazywał się Aidan. Poszłam z nim do zaplecza,nie czekałam na żaden jego ruch,ale wyczułam panikę,wbiłam swoje kły w jego szyję,rozkoszowałam się każdą kroplą jego krwi,momentalnie moje plecy dotykały ściany,otworzyłam oczy przede mną stał Harry.
- Co ty tutaj robisz?! - Warknęłam.
- Chciałem zapytać cię o to samo.
Reszta zajęła się moją kolacją,co mi się nie podobało.
- Wracamy!!- Szarpnął mnie.
- Zostaw! - Wyrwałam mu się - Ty możesz,a ja nie ? - Uśmiechnęłam się.
- O czym ona mówi? - Podeszła do niego Nancy.
- O nic - Wysyczał i podszedł do mnie.
- Jak to o nic?! Ty...Wyłączyłeś uczucia i możesz się żywić ludźmi a ja nie? Trochę nie uczciwa gra,prawda?
- Alex,wracamy - Wzięła mnie pod ramię Nancy.

Wróciliśmy do szkoły,siedziałam w pokoju Nancy która mierzyła mnie wzrokiem.
- Muszę iść - Powiedziałam
- Nigdzie nie idziesz!!
- Mam się zmienić tutaj ?!
- Odprowadzę cię tam lub ktoś inny.

Nie wiedziałam co się ze mną dzieje,nagle zaczęło mi łupać w głowie.
- Harry! - Krzyknęła za drzwiami.
Momentalnie mój nauczyciel znalazł się w pokoju.
- Co?- Zapytał.
- Zostań z nią, tylko ty mi pozostałeś bo reszta poszła.
- Yhm, jeżeli muszę.
- Nie musisz,ale możesz sprawić mi tą pieprzoną przyjemność,a teraz wybacz i zamknij wszystko co jest możliwe w tym pokoju.

Zostaliśmy sami,usiadł naprzeciwko mnie i bacznie mi się przyglądał.
- Ładnie ci dzisiaj odbiło - Zakpił.
- Bez takich,ok?
- Stwierdzam fakty,tak nie uspokoisz swoich emocji czy jakkolwiek to nazwiesz.
- Owszem,to mi pomaga.
- Spójrz na siebie - Nachylił się nade mną,czułam jego oddech na swojej twarzy.
- To twoja wina! Gdyby nie ty nic by się nie stało - Wstałam i przywarłam go do ściany,trzymając go za kołnierz.
- Dlaczego moja?! - Odepchnął mnie z taką siłą że zakręciło mi się w głowie.
- To ty mnie przemieniłeś,to ty cały czas kłamałeś i to ty poszedłeś do Alzeny by mnie odnalazła gdzie byłam z wilkami,na cholerę to było? po co kazałeś mi wracać?!
Milczał, jego oczy błyszczały ale mimo wszystko nie okazywały żadnych emocji.
- Odpowiedz mi,dlaczego ?- Krzyknęłam z łzami w oczach.
- Sam nie wiem,żałuje - Usiadł.
- Żałujesz...A ja żałuje że poszłam Alzeny żeby dała ci drugie życie,myślałam że przy tym się zmienisz i tyle czasu straconego - Usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
Panowała cisza,Harry stał przy oknie odwrócony do mnie plecami.
Nie chciałam nic robić,nie mogę w to uwierzyć w to co on powiedział,spodziewałam się wszystkiego ale nie tego.Do pokoju wszedł Zayn,spojrzał się na mnie a potem na Harrego.
- Wychodzę - Warknął i trzasnął drzwiami.
Zayn był zdezorientowany,usiadł na fotelu i patrzył się na mnie.
- Powiesz mi co się stało czy mam milczeć?
- Stwierdził że to moja wina że pękłam,a to wszystko jego wina
- I rozumiem że mu to powiedziałaś.
- Powiedziałam,stwierdził że żałuje że zabrał mnie z mojej poprzedniej że tak powiem placówki tylko że ja powiedziałam coś czego nie chciałam powiedzieć - Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Co mu powiedziałaś ? - Przykucnął tuż przede mną.
- Że żałuje że poszłam z nim do Alzeny by mu pomogła.
- Cholera!Mocno.
- Nie dołuj bardziej,chcę iść do pokoju.
- Chodź - Wziął mnie za rękę i pociągnął.

Weszliśmy do pokoju ale nie mojego,spojrzałam się na niego.
- Mery jest w pokoju,męczyłaby cię ale za to tutaj możesz się położyć.
- Dziękuje - Usiadłam na łóżku i spojrzałam się na niego.
Zayn zdjął koszulkę i otworzył okna.Wstałam i stanęłam obok niego.
- Nie spodziewałam się że spotka nas coś takiego - Spojrzałam mu w oczy.
- Nie przejmuj się - Przytulił mnie,jego zapach wody kolońskiej jakby mnie uspokoił.
Nie powinnam dopuścić do takiej sytuacji,ale to była chwila słabości.
Pocałowałam go,on tylko odwzajemnił pocałunek,czułam jego emocje jak i jego gorące ciało. Jeden, dwa, trzy pocałunki na mojej szyi. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś kroki,gdyby nie to,to nie wiadomo co by było dalej,szybko się odsunęliśmy od siebie i spojrzeliśmy na drzwi.
- Przepraszam - Powiedziałam szybko związując włosy w kitkę.
- To ja przepraszam,nie powinno do tego dojść.
- Nikt nie może się o tym dowiedzieć - Powiedziałam trzęsącym się głosem.
- Zabiliby nas - Powiedział zakładając koszulkę.

Do pokoju wszedł Niall z Harrym,nie spodziewali się mnie tutaj,wynikało to z ich min.
- Yhm,Zayn możemy cię prosić - Powiedział Niall po krępującej ciszy.
- Zajmowałem się nią póki...
- Widać że się nią zajmowałeś - Zaśmiał się Harry.
- Nie bądź bezczelny! - Warknął Zayn.
- W porządku,nic nie mówię.
- Nancy po nią przyjdzie póki jej nie ma muszę z nią siedzieć.
- Spokojnie mogę iść do pokoju,Mery jest, więc pewnie nie spuści mnie z oka.
- W porządku - Odpowiedział.

Czułam jak pojawiają się rumieńce na moich policzkach,trochę zaczęłam żałować że dałam porwać się emocjom.Weszłam do pokoju,Mery spiorunowała mnie spojrzeniem,dała mi wykład odnośnie mojego zachowania.
W pewnym sensie nie dziwię jej się że jest wściekła,gorzej być nie mogło,ale jednak bo czekała mnie rozmowa z Ashtonem jutro o świcie.Po dwóch godzinach Nancy weszła do pokoju i odprowadziła mnie jeszcze przed zachodem słońca do ojca.
- Przepraszam - Powiedziałam po chwili.
- Nie rób tego więcej,a teraz idź - Widać było że była mocno rozczarowana.
Poszłam do ojca który zaprowadził mnie do "piwnicy" nadal nie znam nazwy tego pomieszczenia więc nazywam to piwnicą.
Przykuli moje ręce w ciężkie kajdany na luźnych łańcuchach których nie znosiłam. Czekała mnie długa nie znośna noc.Odwiedził mnie Ashton,milczał.
- Ash...
- Wyjaśnij mi...Dlaczego tam poszłaś?! - Warknął.
- Muszę nadrobić semestr - Odpowiedziałam mu nie patrząc się na niego bo to właśnie jego spojrzenia chciałam uniknąć.
- Przestań mnie kłamać!!! Cały czas mnie okłamujesz,nic dla ciebie nie znaczę i ja to wiem!!! Ale chociaż mnie nie kłam!
- Jesteś dla mnie ważny ale...To nie jest to,przykro mi.
- Nadal czujesz coś do Harrego,tak ?
- Nie mów nic o nim - Krzyknęłam,miałam dosyć łez,ale nie poddam się jak Harry.
- Boisz się prawdy?! - Podszedł do mnie.
- Wyjdź stąd.
- Nie.
- WYJDŹ!!- Krzyknęłam,boję się że gdyby nie łańcuchy,zrobiłabym mu coś.Wiem jedno,nie umiem nad sobą zapanować.

Było już ciemno,spojrzałam się na okienko,zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębszych wdechów. "Przygotuj się,Alex!"
Usiadłam na wilgotnej podłodze. Zaczęło się.
Wszystko działo się powoli,każda kość dawała mi się we znaki,łamały się jak kruche gałązki. Płakałam,skupiałam się na czym innym byle nie na bólu,Harry to była jedyna moja myśl,boleć i tak już bardziej nie mogło.
- Dasz radę - Usłyszałam czyiś głos,spojrzałam się w okno ale było pusto.
Ból był o wiele gorszy niż w poprzednich przemianach.
"Zapomnij o bólu,myśl o tym co lubisz lub o tych których kochasz." Przypomniały mi się jedna z rozmów z Harrym gdy był jeszcze sobą,wtedy jeszcze nic nas nie łączyło.
Wbiłam paznokcie w ziemię.Ciężko mi się oddychało,zaczęłam się dusić. Krzyki złączone z płaczem to ból dla każdego ojca który czuwa nad tobą za drzwiami.

Rano.

Obudziły mnie promienie słońca które powoli ogrzewały moje ciało,zobaczyłam że zostałam okryta kocem,z boku miałam naszykowane ubrania. Szybko nałożyłam je na siebie.
Wyszłam z tego potwornego pomieszczenia,poszłam do jadalni,nałożyłam sobie małą porcję sałatki i do tego poranna kawa,ale nie tego chciałam,zmusiłam się by to zjeść. Spojrzałam na Ashtona, nie odzywał się do mnie,wiedziałam że nic z tego nie będzie już wcześniej,a jednak zaryzykowałam i straciłam przyjaciela. Chciałam być sama więc postanowiłam wyjść z tym cholernym śniadaniem na zewnątrz,wszystko się rozwaliło.
- Jak się czujesz? - Podszedł ojciec.
- Dobrze,a ty ?- Powiedziałam nie patrząc na niego.
- Też.
- Chciałabym zobaczyć się z Lexie,tęsknię za nią,czuję że powoli wszystkich tracę.
- Czemu mówisz że jest w takim razie dobrze?
- Ok, czuję się do bani...Straciłam Harrego,wczoraj Ashtona i boję się że jeszcze stracę siostrę.
- Nie stracisz jej,dokończ to i idź do auta.
- I tak nie chcę tego jeść - Odstawiłam to i poszłam do auta.

Pojechaliśmy w daleką drogę,każdy milczał a ja nareszcie mogłam się oderwać od wszystkiego.
-Gdzie jedziemy?
- Do Londynu.
- Po co?
- Do Lexie a po co,chciałaś się z nią zobaczyć,prawda ?
- No tak,tato kochany jesteś - Łzy spłynęły mi po policzkach,jedynie jak na razie tutaj spotkała mnie jakaś przyjemna rzecz.

Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce,weszłam do wielkiego budynku,patrzyłam na pielęgniarki które przewożą pacjentów i na lekarzy którzy patrzą w jakieś kartki,ojciec poprowadził mnie na samą górę a budynek miał cztery piętra.
Sala numer "421",powoli otworzyłam drzwi,tam leżała moja mała siostrzyczka. Usiadłam obok niej, chwyciłam ją za rękę i patrzyłam na nią,ojciec wyszedł z sali.
- Cześć,Lexie - Powiedziałam łamiącym się głosem.- Tęskniłam za tobą,wow jak ci włosy odrosły.
Mówiłam do niej,miałam nadzieję że mnie słyszy,opowiedziałam jej różne historie.
Gdy nadszedł czas pożegnania,pocałowałam ją w czoło i wyszłam. Powrót był dość dziwnie cichy. Nikt nic nie mówił przez całą drogę.Wysiadłam z samochodu,Ashton siedział przy wejściu do "domu".
Podeszłam do niego,atmosfera była dość napięta.
- Hej - Usiadłam obok niego.
- Cześć - Odpowiedział.
- Możemy porozmawiać?
- O czym?- Spiorunował mnie spojrzeniem.
- O nas,przepraszam,nie chciałam cię zranić - Chwyciłam go za ramię,poczułam jak napinają mu się wszystkie mięśnie.
- To po co...
- Bo chciałam zaryzykować! ale...Nie potrafiłam i nadal nie potrafię zapomnieć o Harrym.Wybacz mi.
- Spodziewałem się tego jak już cię nie było w pokoju od kilku dni,rozumiem że tylko przyjaciele ale to tak...
- Boli? Uwierz mi...Wiem coś o tym.
- Wiesz co to znaczy jak...
- Gdy kogoś kochasz a ona ciebie odtrąca ? Uwierz mi wiem,aż za dobrze i non stop daje mi to w kość.
- Czemu nie jesteś teraz z Harrym.
- Nie jestem od kilku tygodni.Wyłączył uczucia,traktuje mnie jak...Nie istotne,ale...Nawet nie wiem kiedy to zleciało,dwa dni temu mimo że mnie podle traktował,był umierający bo go ugryzłam...Pomogłam mu,odchodziłam od zmysłów i poszłam do Alzeny, wiesz,
do Pani z różdżką i inne pierdoły,uratowała go,przeżył a ja czuwałam przy nim od czasu gryzienia do czasu pobudki czyli prawie tydzień,ale nic się nie zmieniło w jego zachowaniu.Nic. A ja go wciąż kocham,Ashton.
- Bydlak.
- Wiem,próbujemy coś zrobić nawet zastosowałam do rady Nancy żeby wspominać gdy umierał to ja siedziałam przy nim i wspominałam,wtedy coś we mnie pękło i byłam pewna że umrze nikt nie miał pomysłów aż nagle coś wymyśliłam,a on jest jaki jest a nie chcę się stosować do brutalnych metod jak na ogół inne wampiry stosują,a jednak myślę że będzie taka potrzeba.
- Czasami ból sprawia że człowiek się łamie.
- Może.Ja ostatnio nie wytrzymałam i zaatakowałam człowieka i sprawiało mi to przyjemność.
- Czasami trzeba się wyżyć,to czasem pomaga.
- Wiem,jeszcze raz cię przepraszam - Oparłam się o jego ramię.
- W porządku,rozumiem.
Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas,nie poruszaliśmy już tematu Harrego i innych wampirów,poszliśmy do pokoju,wyjęłam książki i pomógł mi nadrobić semestr.


Dla czytelników informacja i coś nowego :))

Kochani, mam nadzieję że wam się podoba to opowiadanie, ale też mam nadzieję że spodobają się też moje dwa inne :) Your aroma usunęłam, ale mam dla was coś nowego i trochę innego :D

http://www.wattpad.com/story/36422747 Our Songs, jest to opowiadanie o naszym Maliku <3 mimo że stało się to co się stało i tak nie przestanę go wspierać bo to wciąż 1/5 1D <3 <3 :')

http://www.wattpad.com/story/36405899 Accused, to już jest o Luku z 5sos <3

Liczę że wam się spodoba i będzie tak samo aktywni jak na Marked z czytaniem i tak samo z komentarzami, dziękuje wam bo bardzo motywują mnie do pracy <3 <3
Chcę wam powiedzieć, że Marked chcę podzielić na taką jakby sagę :)
Wszystko dokładnie powiem jak skończę Marked <3

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 27

~*~

Przespałam całą noc i cały dzień. Takiego snu potrzebowałam, ułożyłam włosy by w miarę wyglądały, założyłam na siebie białą koszulkę i czarne legginsy. Wyszłam na zewnątrz, rozmyślałam nad tym co się działo, udało nam się uratować Harrego, jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa,ale jego uczucia pozostały te same.
- Ładny dzisiaj wieczór, prawda?!
- Taa, chyba tak - Spojrzałam się na niego.
- Chłopaki mi wszystko powiedzieli,dziękuje.
- Nie ma problemu - Spojrzałam w jego zielone oczy.
- Po co to wszystko robiłaś?
- Co? - Przez moment nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Siedziałaś ze mną, mimo że nie chciałem i obmyślałaś plan i różne tego typu rzeczy.
- Powiedzmy że...Trzeba sobie pomagać! - Powiedziałam i odeszłam.
- Tylko tyle ?! - Zapytał.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam się na niego.
- Nie,pomogłam ci bo mi zależy na tobie,a ty...sam nie wiesz czego chcesz i mi nie ufasz,a chcę żebyś też mi zaufał- Powiedziałam wzdychając.
Nic się nie odezwał, tylko patrzył się na mnie.
- Dlaczego myślisz że ci nie ufam?
 Spojrzałam na niego,dlaczego zadał mi to pytanie?
- Znak, podejrzewasz mnie o coś...
- Ahh...Byłem pewien,że jesteś też jedną z nich,ale jesteś za słaba.
- Robiliście narady czy jestem z tych Lahey,aż zobaczyłeś mój znak...musiałeś zobaczyć by uwierzyć.
- Dziwisz się?!Mieliśmy spokój od nich...do czasu aż zjawiłaś się ty!
- Mogłeś mnie nie przemieniać!
- Mogłem,ale zrobiłem to.
- Więc,przestań mieć do mnie wieczne pretensje!
- Przygotuj się na zajęcia,muszę iść,do jutra. - Odszedł.
Stara rzeczywistość powróciła.
Naszykowałam się na zajęcia,spakowałam wszystkie książki i zeszyty. Pomyślałam że warto poprawić ten semestr,usiadłam na łóżku i wyjęłam historię,zapisywałam wszystko co było mi potrzebne. Nagle otworzyły się drzwi,spojrzałam w tamtą stronę,była to Nancy.
- Jutro pełnia.
- Co?!
- Jutro będziesz miała przemianę, musisz po lekcjach iść do...No wiesz.
- Wiem,Nancy coś jest nie tak.
- Co? - Usiadła na łóżku obok mnie.
- Mam straszne bóle brzucha,bywają nie znośne i nie przyjmuję zwierzęcej krwi,wcześnie była pełnia i nie było przemiany.
- Jak to możliwe ?!
- Nie wiem, postanowiłam ci o tym powiedzieć.
- Spróbuje się czegoś dowiedzieć.
- Jasne,dziękuje - Chwyciłam ją za rękę.
- Nie ma problemu,pamiętasz o tym balu?
- Nie był w końcu zorganizowany.
- Będzie,Harry do nas wrócił może nie jego zachowanie,ale powiedzmy że wrócił i ty możesz z nami być.
- Kiedy będzie ?
- Za tydzień.
- Przyjdę - Posłałam jej lekki uśmiech.
- Muszę iść.
- W porządku.
- Do zobaczenia - Wyszła i zamknęła drzwi.
Wyszłam na balkon,wpatrywałam się w niebo i rozmyślałam nad przeszłością.Wspomnienie gdy się tutaj zjawił gdy napisałam ten liścik,gdy zjawił się żeby mnie przeprosić,zapach jego perfum,smak jego ust.Wszystko wróciło.Otarłam łzę i patrzyłam co się dzieję,ale tak naprawdę nic się nie działo, wsłuchałam się w szum wiatru.Mery wiecznie przebywała na zajęciach,szkoda że akurat wieczorami.
- Witaj - Usłyszałam znajomy głos.
- Prof.Zayn,co tutaj Pana sprowadza ?
- Bez "Profesor",ok ?! Przyszedłem do ciebie nie jako wykładowca.
- Ok,dlaczego nie zapukałeś ?
- Yhm,jesteśmy na balkonie.
- No tak,ok to co cię tutaj sprowadza ?
- Chciałem cię przeprosić.
- Po co,jutro Rada się dowie i po mnie,jakoś się z tym pogodziłam że to będzie mój sąd.
- Postanowiliśmy z resztą że nikt się nie dowie,uratowałaś Harrego.
- Tylko dlatego?! A co jakby się nie udało?! Wsypalibyście mnie?!
- Nie,byłaś normalna i nie dawałaś po sobie poznać,broniłaś się jak tylko mogłaś,trzeba dopilnować by nikt się nie dowiedział,to nasz sekret.
- Dziękuje,dlaczego teraz to dostrzegacie ?!
- Nie wiem - Powiedział ze skruchą w głosie.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi że to Harry mnie przemienił,byłeś przy tym.
- Skąd...Skąd to wiesz ?- Spojrzał na mnie zdziwiony lub bardziej wystraszony.
- Harry się przyznał gdy był umierający,ale jeszcze trochę rozmowny,gdy Alzena prowadziła to całe zaklęcie,jak to dziwnie brzmi...Kazała nam połączyć dłonie,które były umazane krwią bo jak wiesz musieliśmy jej dać krew. Widziałam to.
- Co?! - Zmarszczył brwi.
- Przemianę,całe to zdarzenie.
- No tak...My nic nikomu nie powiemy o tobie,ale ty nie powiesz nic o nas.
- W porządku,tak możemy się umówić.
Panowała minuta ciszy,każdy był zatopiony w swoich myślach.
- Jakie to wszystko jest dziwne,wiedźmy,zaklęcia,hybrydy,wilki i wampiry,myślałam że przywykłam do tego dziwnego świata,ale jednak nie do końca.Jakie w życiu bywają dziwne rzeczy.
- To prawda to jest jak w jakiejś książce,filmie czy w innych pierdołach,a teraz wybacz muszę iść.
- Już?
- Obowiązki nauczyciela.
- Jak się czuje Harry,oprócz tego że jest znowu...taki jaki jest?
- Dobrze, tylko podreperować jego myślenie i tego typu rzeczy i będzie już świetnie.
- No tak.
- Do zobaczenia na zajęciach,Alex.
- Do zobaczenia.

Weszłam do pokoju,wyjęłam książkę od techniki polowania,pierwsza lekcja "Łowiectwo". Trzeba się czegoś nauczyć.Po paru godzinach poczułam zmęczenie,chciałam położyć się spać,do czasu gdy usłyszałam jakieś kłótnie na korytarzu.
Wyszłam z pokoju,zobaczyłam ojca który kłócił się z Nancy.
- Tata?
- Alex!Co ty tutaj robisz?
- Jestem tutaj od dłuższego czasu,muszę nadrobić semestr i takie tam.
- Ale...Wcześniej...
- Wędrowniczka ze mnie tato,nadrobię semestr i wrócę. - Przytuliłam go.
- Obiecujesz?
Nie odpowiedziałam,sama nie wiem czy wrócę.
- Będziemy mieć tutaj teren pod obserwacją !
- Ale...- Mówiła Nancy.
- W porządku,tylko nikt nie ma prawa tutaj nikogo atakować,pamiętaj że to ich teren.
- W porządku - Powiedział.
- Mam tutaj dużo do nadrobienia.
- Tam też!
- Tam nie chodziłam do szkoły.
- No tak, Ashton cię szuka i się wścieka.
- Ashton...No tak...Porozmawiam z nim,jak się przygotuję,przekaż mu.
- Pewnie,trzymaj się - Pocałował mnie w czoło.

Nancy patrzyła na mnie zdziwiona,opowiedziałam jej całą historię w moim pokoju.
- Widziałam się też z mamą.
- To cudownie,jak było?
- Gdy ją zobaczyłam...Uświadomiłam sobie jak mi jej cholernie brakowało ale...
- Ale?
- Moja młodsza siostra, Lexie, jest w śpiączce i nawet nie mam jak się skontaktować ani nic.
- To straszne,od kiedy tam leży ?
- Od dłuższego czasu.
- Coś wymyślimy - Uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Pewnie.
- Kochana jesteś - Przytuliłam ją.

Nancy wyszła z pokoju,poszłam do łazienki i umyłam zęby,przebrałam się i położyłam się do łóżka, patrzyłam się cały czas na balkon,miałam wrażenie że ktoś tam stoi ale nie chciałam już świrować, uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam się na drugi bok.Zasnęłam.

Obudziłam się dość wcześnie,ubrałam się i uczesałam,wzięłam torbę i wyszłam do stołówki, jeszcze nigdy nie czułam takiego głodu,było pusto więc pozwoliłam sobie na więcej niż dwie torebki. Poczułam przypływ nowej energii,byłam opanowana,nareszcie coś uspokoiło moje pragnienia. Poszłam na lekcję z Prof.Harrym.
Ostatnio lekcje organizował na zewnątrz,głosił swoją teorię,Beatris i jej koleżanki na początku rzuciły się na niego.
Ja oparłam się o mur szkoły i czekałam aż zacznie się lekcja.
- Idziemy na wzgórze!- Zarządził.
Nic się nie odzywałam,chciałam iść w samotności.
Po dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce,wszyscy usiedli na trawie i go słuchali,ja patrzyłam się na otoczenie,ale mimo wszystko wiedziałam co mówi.
- Alex?
- Słucham? - Spojrzałam się na niego,na całym ciele przeszły mnie dreszcze.
- Możesz nam zademonstrować jaki dać chwyt gdy wilk cię zaatakuje ?
- Dlaczego ja?
- Bo cię proszę.
- No tak dzisiaj lekcja samoobrony.- wstałam z miejsca i stanęłam obok Harrego i przez moment spojrzałam mu w oczy.
Spojrzałam się na resztę dziewczyn które czekały,aż coś powiem złego lub zrobię z siebie idiotkę, myślę że bardziej to drugie.
- Ok, jak wiemy wilki to są stworzenia nie obliczalne,czasami ciężko jest spodziewać jakiegokolwiek ruchu z ich strony,więc trzeba uważać.
Prof. Harry odwrócił się do mnie plecami więc postanowiłam wykorzystać tą sytuację na "demonstrację".
Rzuciłam się na niego,moje paznokcie wbiły się w jego szyję tak mocno że zaczęła lecieć mu krew, nogi miałam zaczepione na krzyż przy jego biodrach.
- Nie odwracaj się do wilka tyłem,rozszarpię cię na miejscu...Są to stworzenia o wiele większe od nas.
Był zaskoczony tym co zrobiłam,nie spodziewał się takiego ruchu z moje strony.
- My mamy doskonały słuch,usłyszymy wszystko z oddali nawet wielu kilometrów. Świetnie. Oni mają świetny węch,niestety łatwo jest im nam nas wytropić,tego Prof. Harry nam nie powiedział.
- Przepraszam że ci przerwę ale...Skąd ty tyle wiesz o wilkach ?! - Zapytał.
Cholera,co robić ? Panikowałam.
- Dużo czytam w wolnej chwili,a przy okazji...Przygody były, prawda ?
- Yhm,no tak.
- No więc właśnie,wilki mają słabe punkty a jakie, tego do końca nie wiemy - Skłamałam, mówiąc wszystko dokładnie wiedzieliby że coś jest nie tak
- Ale jedno miejsce znam i to jest to miejsce,odwróciłam Harrego i pokazałam im żebra, jest wiele metod by...- Opuściłam rękę,ocierając jego dłoń.
- Dziękujemy już, Alex.
- Szkoda, zapowiadało się nawet fajnie - Posłałam mu lekki uśmiech i usiadłam na miejsce.
Zaczął prowadzić swoją teorię.

Po zajęciach udałam się do swojego pokoju,dostaliśmy do zrobienia długie wypracowanie na historię "Wojna Secesyjna, naprawdę Louis, kocham cię!"
Otworzyłam swojego laptopa i podręcznik.
- Co robisz ? - Zapytała Mery wchodząc do pokoju.
- Wypracowanie na historię "Wojna Secesyjna"
- Ou, to kiepsko, mogę ci pomóc jeżeli chcesz.
- Pewnie,ale masz też swoje rzeczy do zrobienia.
- Daj spokój,ja zrobię to w pięć minut- Zaśmiała się i rzuciła torbę na podłogę - Pokaż mi to - Usiadła obok mnie na łóżku.
Przeglądałyśmy wszystkie stronki i podręcznik, nie byłam zbytnio zadowolona z tych długich i nudnych informacji.
- Zabieraj zeszyt i długopis. - Podniosła się.
- Co? Po co?
- Idziemy do biblioteki,znajdziesz tam wszystko i można powyciągać coś z każdej książki ciekawego.
- W porządku,dlaczego nie ?

Zabrałam torebkę i poszłyśmy do biblioteki,minęłyśmy Beatris która nie mogła się powstrzymać od kolejnego zbędnego komentarza,udało mi się nie zareagować, pierwszy raz.
Weszłyśmy do wielkiej biblioteki i od razu poszłyśmy szukać jakiś książek.
- Masz coś? - Zapytałam
- Nie,a ty ?
- Też nic.
Po chwili, podszedł do nas Profesor Styles,czy on zawsze musi być w tym samym pomieszczeniu?
- Czego szukacie?
- Książka o Wojnie Secesyjnej - Odpowiedziała Mery
- Na historię,zaraz wam ją znajdę.

Byłam zaskoczona,od kiedy on jest taki hmm miły? Od dłuższego czasu go takiego nie widziałam.
Spojrzałam się na Mery,widziała po mojej minie że jest coś nie tak.
- Wszystko ok?
- Tak,pewnie że tak - Zmusiłam się na lekki uśmiech.
Po chwili podszedł do nas Harry z książkami.
- Tutaj są trzy książki na ten temat.
- Dziękuje - Powiedziałam po chwili.
- Ty szukałaś tych książek ?
- Tak, Prof.Louis nam zadał wypracowanie.
- Powodzenia - Szybko odpowiedział i wyszedł.

Wzięłyśmy książki i wróciłyśmy do pokoju. Odłożyłyśmy wszystko i wyszłyśmy na balkon.
- Coś się stało w bibliotece ?
- Nie,mówiłam że wszystko jest ok
- Nie widać,gdy pojawia się Harry to robisz się taka...zamknięta,nie wiem jak to określić.
- Miałam z nim lekkie problemy,siedziałam z nim gdy umierał i...Pomogłam mu a on...
- Rozumiem,niezręcznie się teraz czujesz.
- Tak,tylko nie mów nic nikomu.
- Pewnie - Uśmiechnęła się.
- Dzisiaj w nocy mnie nie będzie jak i przez kilka dni.
- Znowu masz te swoje sprawy?! - Zapytała już z pretensją w głosie.
- Tak,dokładnie.
- Mam zajęcia,jakoś dam radę.
- Cieszę się - Chwyciłam ją za rękę.- Nie wiem jak ty,ale ja jestem cholernie głodna.
- Hmm...Też zgłodniałam,idziemy na stołówkę?
- Mam lepszy pomysł - Wstałam i się uśmiechnęłam.
- Jaki?- Spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Polowanie,nie na zwierzę - Puściłam jej oczko.
Mery nie zgodziła się na to,ale ja poszłam.Teraz poczułam prawdziwe życie.Ciepła krew z gorącego ciała,to coś czego pragnęłam od dłuższego czasu.

środa, 25 marca 2015

Rozdział 26

~*~

Siedziałam w szkolnej stołówce,trzymałam kubek i wpatrywałam się w przestrzeń.
Cała szkoła wiedziała że ich nauczyciel umiera,ale nie wiedzą dlaczego i to jest najważniejsze. Byłam wykończona,nie spałam przez całe trzy dni. Do stołówki wszedł Niall z Louisem i Liamem, spojrzeli się na mnie każdy z nich był zmieszany oprócz Niall'a
- Cześć- Dosiadł się z chłopakami.
- Cześć - Powiedziałam słabym głosem.
- Wyglądasz jak...
- Wiem,nie mogę spać,poczucie winy i ta mieszanka wszystkich uczuć nigdy mi nie da to spokoju.
- Z nim już jest coraz gorzej,nic nie mówi ale jeszcze słyszy.
- Czasami żałuje że mnie znaleźliście,nic by się może wtedy nie stało,jak wy mnie w ogóle znaleźliście ?
- Wiedźma nam pomogła.
- Kto wam pomógł?!- Nagle dostałam nowej energii.
- Alzena,dzięki tobie...
- Czy wy myślicie o tym samym co ja?! - Wstałam z miejsca i spojrzałam na nich.
- Chwileczkę...Chcesz do niej iść i ją poprosić o...?! - Stanął naprzeciwko mnie Louis.
- Tak,ona może nam pomóc.
- Obiecaliśmy jej że nie poprosimy jej o pomoc - Powiedział Niall.
- Wy jej obiecaliście,ale nie ja! Idziemy po Zayna!!!

Pobiegłam do pokoju Harrego,otworzyłam drzwi, Zayn siedział i mówił do niego,mimo że spał.
- Zayn,wstawaj!!! - Powiedziałam podniesionym tonem.
- Nie widzisz że...
- Wiem jak mu pomóc,nie jest jeszcze za późno...Chodź,zabieramy go - Przerwałam mu.
Zayn wstał i przeniósł z Liamem Harrego do auta. Wsiedliśmy do samochodu,Liam i Louis siedzieli na pace.
- Co to za plan ?
- Alex wpadła na genialny pomysł,że tak powiem - Odezwał się Louis.
- Hmm...Słucham.
- Alzena to ona wam pomogła.
- I więcej nie pomoże.
- Zayn,wy jej obiecaliście że nie zgłosicie się do niej o pomoc,ale ja nic jej nie obiecywałam i to ona jestem tego pewna sprawiła przy okazji żebyście nie odkryli mojego prawdziwego znaku,uratowała mnie przed śmiercią z której i tak się pewnie nie wymigam bo Rada Wampirów...jak się dowie,ale teraz to mało istotne,ja ją poproszę o pomoc.
- Nie za banalne?- Zapytał zdziwiony.
- A wszystko musi być trudne?! - Powiedziałam poirytowana całym jego podejściem.
- Niby nie
- Więc właśnie.
Patrzyłam na jego twarz,jego policzki były zapadnięte.
Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce,wybiegłam z samochodu i zapukałam do drzwi.
Otworzyła mi śniada brunetka.
- W czym mogę pomóc?! - Spojrzała się na mnie.
- Jesteś Alzena,prawda?! - Powiedziałam ledwie łapiąc dech.
- Tak - Spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Musisz mi pomóc,jestem Alex i kilka miesięcy temu...Harry...Przyszedł tutaj by mnie uwolnić i wiem że to ty jakoś utaiłaś mój znak za co ci dziękuje,ale potrzebuje twojej pomocy.
- Alex...Wejdź do środka.

Weszłam do budynku,w środku było dość ponuro,Alzena wskazała mi miejsce żeby usiąść.
- Musisz mi pomóc - Powtórzyłam łamiącym się głosem.
- Jak?
- Uratuj Harrego,ma nie wiele czasu być może zaraz umrze,myślałam że siedem dni wystarczy,ale okazało się że nie i...
- Chwileczkę...Co się stało ?
- On wyłączył uczucia no i pokłóciliśmy się i ja...Ja go ugryzłam.
- Jesteś hybrydą,zabił moją rodzinę,myślę że zasłużył na śmierć.
- Błagam cię,pomóż nam. Oni ci obiecali że więcej nie przyjdą z pomocą,ale ja ci nic nie obiecywałam.
Patrzyła się na mnie przez dłuższą chwilę,jej mina wykazywała współczucie.
- Jest z tobą?- Zapytała po dłuższej chwili.
- Tak,ale ma naprawdę mało czasu.
- W porządku - Powiedziała poirytowana - Przynieś go tutaj.
- Jestem z...
- Wiem o tym,idź.

Nie mogłam w to uwierzyć,pobiegłam do chłopaków i otworzyłam drzwi.
- I jak ?
- Zabieramy go,zgodziła się.

Weszliśmy wszyscy do jej domu.
- Połóżcie go tutaj - Wskazała na krąg,wypełniony świecami.

Zrobiliśmy tak jak kazała.
- W związku z tym że ugryzła go hybryda i to spowodowało że wasz przyjaciel umiera,potrzebuje twojej krwi.Harry i ty jesteście połączeni,on cię przemienił...Chłopcy musicie wyjść,ty Alex zostajesz.Zrobili tak jak nakazała,nie chcieli się sprzeczać bo bali się że zmieni zdanie.
Dałam jej swojej krwi,potem wzięła krew od Harrego,przelała to wszystko do jego ust. Połączyła nasze rozcięte dłonie,wyglądało to dziwnie,wypowiadała słowa w języku którym nigdy nie słyszałam.
Poczułam straszny ból,znak rozpalał moje ciało,a głowa sprawiała mi piekielny ból,powróciły wszystkie wspomnienia łącznie z tym jak mnie przemienił,byłam już wszystkiego świadoma. Pomimo bólu nie mogłam go puścić.Minęła chyba wieczność jak skończyła.
- Koniec,przenieście go i połóżcie.Uważaj na siebie Alex.
- Dziękuje ci - Przytuliłam ją

Chłopaki przenieśli Harrego do auta,był nieprzytomny.
Gdy wróciliśmy już na miejsce,korytarze siały pustkami.Położyliśmy Harrego do łóżka i czekaliśmy,czekaliśmy i czekaliśmy.
- Dlaczego on się nie budzi ?! - Zaczęłam panikować.
- Nie wiem...Za późno go jej oddaliśmy ? - Powiedział łamiącym się głosem Niall.
- Nie!!! Na pewno nie,poczekajmy jeszcze.
Minęła cała noc i nic. Harry w ogóle nie drgnął.
- To koniec! - Powiedział Zayn, patrzył się w okno,widać że płakał tylko nie chciał tego pokazać.
- Harry!Obudź się!!! - Krzyczałam i potrząsałam nim - Harry !!!
- Odejdź - Odciągnął mnie Louis.
- Puść mnie! - Usiadłam obok niego,położyłam głowę na jego torsie i płakałam.
- Zabiłaś go !!!! To twoja wina - Zaczął krzyczeć Zayn.
- Harry,wybacz mi! - Dotknęłam jego policzka.
Nie mogłam przestać płakać,spojrzałam na Louisa który próbował tłumić wszystkie emocje.
- Kocham cię,Harry - Pocałowałam go w zimne usta.
Wszyscy wyszli,tylko ja zostałam, roztrzęsiona i wściekła.

Dwa dni później.

Nikt nic nie zrobił,chłopaki nie wchodzili w ogóle do pomieszczenia,a ja postanowiłam że dam mu jeszcze czas,cały czas siedziałam obok niego.Wstałam i miałam iść do Nancy by go zabrali,aż nagle usłyszałam ciężkie zbieranie wdechu.
Odwróciłam się i spojrzałam na Harrego,obudził się,nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Podbiegłam do niego i się przytuliłam.
- Harry,wróciłeś do nas!!!!
- Co ty tutaj robisz ?!
- Uratowaliśmy cię,to zadziałało - Ocierałam łzy.
- Co?!
- Ja...To długa historia,ale ty żyjesz!!!
- Żyje i...- Był zdezorientowany.

Pobiegłam do chłopaków którzy byli pogrążeni tak naprawdę w rozpaczy.
- Harry!!!!
- Co Harry?! - Powiedział wkurzony Zayn
- Obudził się,on żyje - Powiedziałam przez łzy.
- Co?! - Wszyscy jak na zawołanie pobiegli do jego pokoju.Harry właśnie zakładał swój czarny T-shirt.
Wszyscy go uścisnęli,Harry mimo tego,że był wciąż oschły odwzajemnił swój uścisk.Stałam w przejściu i postanowiłam wyjść,miałam promyk nadziei że jak Alzena nam pomoże to być może wrócą jego uczucia,że zacznie od zera.
Poszłam do siebie do pokoju,Mery wiedziała o sytuacji,wspierała mnie jak tylko mogła.
- Strata Harrego jest jak...- Mówiła Mery
- On żyje.
- Co?!
- Pomogliśmy mu,Alzena nam pomogła - Powiedziałam już wykończona.
- Kto to Alzena ?!
- Czarownica,wiesz magia i takie tam.
- Połóż się i odpocznij i zjedz coś, wyglądasz okropnie, zapadły ci się policzki i masz sińce pod oczami a o włosach nie wspomnę.
Poszłam do łazienki,Mery miała rację,wyglądałam okropnie.
Wzięłam gorący prysznic,zajrzałam do mojej szuflady gdzie były torebki z krwią z karteczką od Nialla. Rozpakowałam jedną i wypiłam ją. Położyłam się i nie poczułam nawet kiedy zasnęłam.

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 25


~*~

Ból, gorączka i głębokie zmęczenie,wszystko wydawało się takie inne. Czy tak wygląda właśnie śmierć ?
Leżałem w łóżku prawie nieprzytomny,każdy oddech to był piekielny ból. Każdy siedział obok mnie, czułem się osaczony,ale teraz już raczej bez różnicy.

~Alex~

Siedziałam cały czas przy Harrym,było już późno w nocy, Harry spał jak dziecko.
Nancy z całą resztą obmyślali plan jak ratować Harrego lecz ja już  nie wiedziałam jak mu pomóc.
Trzymałam go za rękę i patrzyłam na niego,widziałam tego Harrego którego kochałam,a nie tego który był zwykłym idiotą. "Harry żebyś ty wiedział ile rzeczy się wydarzyło". Pomyślałam przez chwilkę, poczułam jak odwzajemnia swój uścisk i wziął głęboki wdech.
- Wszystko ok? - Zapytałam łamiącym się głosem.
- Co...Ty...Tutaj jeszcze robisz ? - Powiedział z zamkniętymi oczami.
- A jak myślisz Harry? Jestem z tobą w każdej ciężkiej chwili jaką miałeś i też dlatego bo...Bo cię kocham. - Poczułam jak łza spłynęła mi po policzku.
- Daj spokój...Po tym...co zrobiłem i co robię.
- Było minęło,tak? Potrzebujesz teraz przyjaciół.
- Jeżeli to litość...Możesz...Wyjść.
- Nie,Harry.
- Idź stąd!- Powiedział trochę gwałtowniej.
- Harry, proszę cię!
- Nie - odetchnął.

Do pokoju wszedł Zayn z Louisem, spojrzałam na nich i zostawiłam go.
Nawet gdy umiera jest oschły. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na schodach, spoglądając przed siebie i ocierając łzy.
- Ej, nie dołuj się mamy jeszcze dwa dni, musimy coś wymyślić !
Spojrzałam się za siebie, była to Nancy.
- On...Pomimo tego jest oschły,myślałam że mu przejdzie a ja...Zabiłam go.
- Jeszcze żyje, nie minie to tak łatwo...Wyłączenie uczuć jest jakbyś po prostu nic nie czuła,tak jakbyś miała wszystkich gdzieś i nie liczyła się z uczuciami innych,wiesz co chcę ci przez to powiedzieć ?!
- Wiem i rozumiem,czasami też tak chcę ale wiem że nie mogę.
- Zobaczysz,uratujemy go i ustawimy go do pionu,obiecuje ci to...Zauważyłam że macie dość inne relacje,nie podobało mi się to.
- Co ja poradzę? Chciałam spróbować z Ashtonem ale on...Jest tylko przyjacielem i nie potrafiłam.
- Idź do Harrego, rozmawiaj z nim,jak śpi to mimo wszystko mów do niego,ale się nie kłóć z nim.
- On nie chcę mnie widzieć, Nancy. Co ja mam zrobić?
- Powiedz wszystko co czujesz i myślisz...Wspominaj udane chwile, ja tak pomogłam jednemu przyjacielowi.
- Gdzie jest teraz ? - Spojrzałam się na nią.
- Nie żyje, zabili go wieki temu.
- Przykro mi.
- Wiesz, on był taki jak Harry, dosłownie i nagle wyłączył uczucia.
- Wiesz dlaczego?
- Vicky...Jego siostra, jedyna osoba która zawsze z nim była, jedyny członek jego rodziny który przetrwał, umarła w jego ramionach, wilk ją ugryzł gdy pilnowała terenu, wróciła do niego, była w stanie trochę lżejszym niż Harry ale wtedy ona... pewnego dnia leżała na jego kolanach rozmawiali ale nagle...usnęła i umarła. Dante się załamał i wyłączył uczucia,wiedziałam że jest coś nie tak, był dla mnie podły i nie patrzył na to co robi,bałam się go i to niesamowicie,postanowiłam że wezmę go na inny sposób i zaczęłam wspominać te dobre czasy ale musiałam go trochę "podsmażyć" na słońcu.
Zdjęłam jego pierścień bo jak wiesz mężczyźni noszą pierścienie a my naszyjniki, bolało i to cholernie bolało gdy patrzyłam na jego ból.
- Po jakim czasie mu przeszło?
- Dante...Miesiąc,smażyłam i wspominałam a potem zmiana w nim była radykalna gdy był na skraju sił i  miałam go zostawić,błagał o wybaczenie,nie wierzyłam mu. Wywijał numery,ale wtedy był szczery.
- Jak z jakiegoś filmu - Powiedziałam zaintrygowana tą opowieścią.
- Inaczej się nie dało,może ty znajdziesz jakąś inną metodę. Pomyśl co cię boli i denerwuje najbardziej i zastosuj to.
- Jasne i dzięki za radę - Przytuliłam się do niej.
- Muszę iść bo wpadłam na jakiś pomysł ale o tym później ci powiem.

Poszłam do pokoju Harrego, cała czwórka z nim siedziała.
- I jak się czuje ?
- Kiepsko - Podszedł do mnie Niall.
Cała reszta się do mnie nie odzywała a zwłaszcza Zayn, czułam się z tym niezręcznie ale Niall doskonale wiedział że ja jestem inna i myślę że wiedział to od czasu gdy przybyłam tutaj do szkoły, więc tylko on z Nancy mnie wspierali.
Chłopaki postanowili wyjść i zostawić mnie z nim sam na sam.
- Wróciłaś - Powiedział zmęczonym głosem.
- Owszem, wróciłam - Posłałam mu lekki uśmiech.
- Dlaczego? Po tym...- Jęknął z bólu, widziałam że z godziny na godzinę jest z nim coraz gorzej.
- Harry, pamiętasz jaka ja byłam ? byłam zagubiona,samotna i wściekła na cały świat że przytrafiło się to właśnie mnie,nie miałam nikogo kto mógłby mi pomóc i przeklinałam tego kto mnie przemienił, ale wiesz co? Nie żałuje tego co się stało bo poznałam ciebie i to ty mi pomogłeś wyjść z tego wszystkiego,nauczyłeś mnie samokontroli i wielu innych rzeczy, potem zakochałam się w tobie a potem ty...wyłączyłeś te pieprzone uczucia. - Chwyciłam go za rękę.
- Piękna historia Alex...Powiem Zaynowi...Żeby wstawił ci 6...Do aktów z dramatem jesteś idealna.
- Przestań już...Mówię ci to co czułam i...Czuję nadal.
- Ja...
- Już nic nie mów,odpoczywaj.
- I tak umrę...Ja nie wiem co czułem,byłem z tobą dla tego pieprzonego znaku którego...Nie chciałaś pokazać.
- Wiem że tak nie jest - Ścisnęłam go mocniej - Czułam to że nie było tak jak mówisz teraz.
- Wspomniałaś że...Yhmmm...Przeklinasz tego kto cię przemienił - Powiedział patrząc mi się prosto w oczy.
- Wiesz coś o tym ? - Dotknęłam jego policzka.
- Ja cię przemieniłem - Zdjął moją rękę.
- C-co?
- To prawda.

Nie mogłam w to uwierzyć w to co właśnie się dowiedziałam, mój ukochany który mnie "nienawidzi", zmienił mnie w wampira.Wszystko runęło,natłok emocji związane z tą odkrytą prawdą i świadomość że Harry umiera. Wybuchnęłam płaczem,schowałam twarz w dłoniach.
- Ej, mogło być gorzej...Podobno nie żałujesz.
- Dlaczego mi od razu nie powiedziałeś ?!
- Nie wiem, Zayn był...też.
Milczałam i patrzyłam się na niego gdy zasypiał.
Przez ten czas bacznie mu się przyglądałam i dopiero teraz dostrzegłam jak on zbladł. Był jak żywy trup.
Gdy zasnął, położyłam się obok niego, miałam wrażenie że nie poczuł tego, chciałam się przytulić to było jedyne czego teraz potrzebowałam, jego tors był zimny,łzy płynęły mi automatycznie. Co jakiś czas Harry budził się przez ból,zaczął się dusić, zawołałam chłopaków...Podawali mu swoją krew która jakoś go podtrzymywała przy życiu,mieliśmy trochę więcej czasu by obmyślić jakiś plan, Nancy powoli się poddała jak i reszta. Wiedziałam że to koniec, siedem dni tylko tyle miał czasu.
Dzięki krwi Zayna. Całe dnie i noce przesiadywałam z nim, rozmawialiśmy...Z braku sił chyba odpuszczał bo wiedział że się mnie nie pozbędzie tak łatwo. Byłam głodna,ale myśl o nim powodowała że wiedziałam że mi się uda pokonać głód.
- Alex, idź z Niallem...Musisz coś jeść - Wszedł do pokoju Payne.
- Spokojnie, dam radę.
- Bez dyskusji!
- Ale...
- Idź! - Powiedziałam prawie szeptem Harry.
- Słucham ? - Przybliżyłam się do niego.
- I tak...Siedzisz tutaj długo.

Posłusznie wstałam i poszłam. Niall podał mi dwie torebki krwi.
- Jak sobie radzisz ?
- Kiepsko,oglądanie jego powolnej śmierci,rozmawiam z nim...Odpowiada różnie raz jest miły a potem czasami znów jak na przycisk pod nazwą "IDIOTA".
- Coś dociera,ale to przez świadomość że umiera.
- Wiem,ale mimo wszystko...Kocham go i chcę być z nim przez każdą sekundę.
- Nie mamy planu,próbowaliśmy wszystkiego a jak widzisz jest tylko gorzej.
- Nie chcę by umarł i to przeze mnie...To moja wina - Oparłam się o jego ramię i zaczęłam płakać.
Niall nie wiedział co mi powiedzieć,nie chciałam by cokolwiek mówił.
Wróciłam do pokoju lecz Zayn wyszedł i wziął mnie na rozmowę.
- Harry nie chcę cię więcej widzieć! - Warknął.
- Przepuść mnie Zayn.
- Słuchaj,nie musisz oglądać jak umiera a teraz możesz już naprawdę iść,sprawdź może kudłaci znajomi cię potrzebują.
Nie mogłam się powstrzymać, uderzyłam go...Pięścią w nos. Puściły mi nerwy i wyszłam,wiedział że chyba jego złośliwość  poskutkowała. Miałam już dosyć.

środa, 18 marca 2015

Nowe opowiadanie.

HEJ, CHCIAŁABYM WAS ZAPROSIĆ NA MOJE NOWIUTKIE OPOWIADANIE O ZAYNIE TYM RAZEM :)LICZĘ ŻE BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ I ŻE TEŻ BĘDZIE MIEĆ TYLE CZYTELNIKÓW JAK MARKED.
ZAPRASZAM !!!!!!

http://www.wattpad.com/story/35071275-your-aroma


Rozdział 24


~*~
Wstałam wcześnie rano,założyłam na siebie zwykłą szarą bluzkę i legginsy,szybko umyłam zęby i poszłam do sali teatralnej gdzie przebywał już Prof.Malik,który czytał jakąś książkę.
 - Mogę ? - zapukałam.
- Pewnie,wchodź.
- Źle się czuję,nie przyjmuję zwierzęcej krwi i jestem na głodzie,staram być opanowana ale powoli tracę kontrolę.
- Dziwne- Poszedł na swoje zaplecze i widocznie czegoś szukał.
Wbiłam paznokcie w krzesło i podkurczyłam nogi jak tylko się dało,moje dziąsła łącznie z kłami niesamowicie sprawiały mi ból.
- Trzymaj - Dał mi torebkę krwi.
Rozerwałam opakowanie i wypiłam całą zawartość od razu.
- Masz coś jeszcze ?!
- Mam,ale wiesz że nie możesz tak dużo.
- Proszę,daj mi - Wstałam i podeszłam do niego.
- Nie mogę,Alex!
- Błagam cię,jestem głodna.
- Jedno opakowanie powinno ci wystarczyć.
- Ale nie starczy,Boże,tracę panowanie nad sobą...Nie mogę! - Oparłam się o ścianę i zsunęłam się powoli na podłogę.
- Musimy coś zrobić,poczekaj tutaj!

Zaczęłam demolować salę,moja stara metoda wyładowania emocji powraca,podarłam czerwone ciężkie zasłony.
Po kilkunastu minutach do sali weszli Louis z Liamem, Zayn stanął w sali i widać że był zdenerwowany a wręcz wściekły.
- Przepraszam - Wykrztusiłam z siebie.
- Ej,co się dzieje ? - Podszedł do mnie Niall.
- Nie panuje nad sobą - Powiedział za mnie Zayn.
- Nie daję rady,jestem głodna i to cholernie głodna! Dajcie mi tą pieprzoną torebkę po dwóch torebkach nic mi się nie stanie.
- Dajce jej - Powiedział Niall.
- Wiesz że młode wampiry...- Dołączył się Liam.
- Nikt się nie dowie,dajcie tą drugą torebkę do cholery bo jej nie utrzymam!
Liam podał mi drugą torebkę krwi,wypiłam całość jednym tchem, zaspokoiłam głód, usiadłam na podłodze i spojrzałam się na wszelkie szkody,nie mogłam uwierzyć że wróciłam do starej Alex.
- Musisz się opanować.- Usiadł przy mnie Liam
- Jak? Nie daję już rady! - Łzy spłynęły mi po policzkach.
Po chwili usłyszeliśmy huk na korytarzu,poszliśmy zobaczyć co się stało.
Nancy leżała cała zakrwawiona na podłodze,podbiegłam do niej. Reszta podbiegła do niej, Niall ją opatrzył.
- Wyjdzie z tego.
Lekko otworzyła oczy i ledwie łapała oddech.
- Nancy - Ścisnęłam jej rękę.
- Jest...Nieobliczalny...Niebezpieczny.
- Kto? - Zapytał Zayn.
- Harry.
Widać że mówienie sprawiało jej ból więc postanowiliśmy ją zabrać do małego szkolnego "szpitala".
Wyszłam z trzaskiem drzwi, wybiegł za mną Zayn.
- Gdzie idziesz?
- Załatwić pewną sprawę.
- Żartujesz sobie?! Nie możesz do niego iść!
- A jednak mogę!

Nie zwracałam uwagi na ich krzyki,skręciłam w lewy korytarz,nawet nie sprawdziłam czy drzwi są otwarte, nie wiedziałam że mam taką siłę by je tak gwałtownie otworzyć, mimo że były zamknięte.
- A jakieś pukanie ?! - Wyszedł z łazienki, mój widok go zdziwił i wkurzył.
Patrzyłam się na niego przez dłuższy czas.
- Witaj, Profesorze - Powiedziałam z naciskiem.
- Czego chcesz, Alex ?! - Warknął.
- Co to miało być ?! Zaatakowałeś Nancy,znowu!
- Nie jesteśmy na "TY",pamiętasz?
- Jak na razie nie jesteś!
- To co robię to nie twój interes,zasłużyła sobie!
- Zabijasz niewinnych ludzi,atakujesz własnych przyjaciół i ranisz ich!Ranisz mnie!Nadal chcesz mi wmawiać że to nie mój interes ?
- Jestem wampirem i nie powinno to nikogo dziwić!
- Nie, nie jesteś wampirem,jesteś potworem!Dlaczego nie możesz być dawnym Harrym,którego kochałam ?!-Powiedziałam przez łzy, podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy.
- To piękne,kochanie. Jesteś urocza ale wybacz...Dawny Harry nie wróci.
Uderzyłam go,nie wiedziałam co robię,aż w końcu jego dłoń ścisnęła mój nadgarstek. Spojrzałam na jego rękę.
- Nie rób tego więcej - Powiedział przez zęby, jego zielone oczy miały jakiś dziwny błysk którego nie potrafiłam rozszyfrować.
Podjęłam się jednego, uścisk był coraz mocniejszy, dałam mu ponownie ostrego siarczystego. Chciałam wybiec z pokoju, lecz on rzucił mną o ścianę, zacisnął swoją dłonią moją szyję, czułam jak brakowało mi tchu. Moja wilcza strona powoli się budziła, rzuciłam się na niego i go ugryzłam. Upadł na ziemię, zaczął się dusić,po chwili uświadomiłam sobie co zrobiłam, w mojej głowie była burza myśli.
- O nie!Harry,wybacz mi - Wzięłam jego głowę na swoje kolana.
- Odejdź ! - Powiedział ostro, dusząc się.
- Nie Harry, nie odejdę - Łzy spływały mi po policzkach, wpadłam w histerię.
 - Co ja najlepszego zrobiłam ?!

Wiedziałam że długo nie przetrzyma ale nie wiedziałam co zrobić, pocałowałam go w czoło.
- Nie odpływaj, błagam.
- Coś...ty...zrobiła ?

Do pokoju wbiegł Zayn z Niallem zobaczyli jego stan.
- Co się stało ?! - Spojrzał przerażony Zayn
- Dusił mnie,była bijatyka i ja...- Zaczęłam płakać,nie mogłam nic powiedzieć przez łzy, Harry wciąż leżał jeszcze przytomny.
- Co zrobiłaś ?- Zapytał Niall.
- Ugryzłam go.To koniec - Przytuliłam go bardziej do siebie.
- Nie...ugryzienie wampira mu nie szkodzi.
- NIE JESTEM NORMALNYM WAMPIREM!!! - Krzyknęłam i popadłam w rozpacz, wiedziałam że już po mnie.
- A jednak...Jesteś też jedną z nich, tak? Dlatego wilki tak bardzo cię chciały ?! - Krzyczał Zayn.
- Tak!! - Wykrztusiłam.
- Zabiłaś go - Powiedział Zayn łamiącym się głosem, kręcąc się po pokoju.
- Nie mów tak!
- Nie jest jeszcze za późno, wciąż żyje...Mamy trzy dni by coś wymyślić.
- Trzy dni to za mało.

Milczałam, cały czas siedziałam z Harrym i nie miałam zamiaru go opuszczać. Wiedziałam że Zayn podejmie kroki do Rady Wampirów.Jedyne co mi pozostało to siedzenie u boku Harrego i przygotowanie się na karę.


poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 23

~*~

Wszedłem do dyrektorki, dziwne jakoś nigdy mnie nie wzywała.
Poprawiłem swój czarny płaszcz, spojrzałem na Nancy która niestety też ma duży wpływ na różne decyzje naszej "kochanej" Pani dyrektor. Usiadłem na czarnym fotelu i patrzyłem na obie z ciekawością po co mnie wezwały lecz one milczały.
- Więc, co się dzieje ?
- No tak, wpływają na ciebie skargi Styles, Twoje zachowanie jest niedopuszczalne wobec uczniów - Rzuciła szybko dyrektorka.
- Zostajesz zawieszony więc na jakiś czas kto inny zajmie Pana obowiązki - Dodała Nancy.
- Nie zrobiłem nic złego - Warknąłem.
- Twoje metody nauczania są nie do przyjęcia, jesteś podobno dość impulsywny.
- Kto tak Pani powiedział, Alex ?
- Nie, Alex ona...jak na razie nie uczęszcza w zajęciach ale to kwestia czasu.
- Nie ważne, z całym szacunkiem ale nie jestem impulsywny - Wstałem i spoglądałem na nie obie, czułem jak się we mnie wszystko napina.
- Zostałeś zawieszony to już jest ustalone, damy znać. - Powiedziała dyrektorka z naciskiem na każde słowo.
- Zrozumiałem - Warknąłem i wyszedłem.

~Alex~

Doszliśmy już do szkoły, był już prawie świt. Po drodze królik wpadł mi w ręce, źle się czuję po karmieniu się zwierzętami, muszę pić krew z torebek. Gdy byliśmy już blisko, zrobiłam sobie przerwę, oparłam się rękoma i najbliższy pień, zrobiło mi się nie dobrze, po chwili podszedł do mnie Louis.
- Wszystko ok ?
- Tak, tak, od jakiegoś czasu mam bóle brzucha...To normalne.
- Tylko dlaczego wymiotujesz krwią ? - Spojrzał się na mnie.
- Nie przyjmuje zwierzęcej krwi już od dwóch tygodni, przyjmuje krew z torebek.
- Dziwne.
- Ok, idziemy ? - Powoli się wyprostowałam, trzymając się za brzuch.
- Jesteś pewna że dojdziesz ?
- Tak, jestem !

Doszliśmy na miejsce, weszłam do sali Prof. Zayn'a, siedział już tam gdy usiadłam oderwał się od swojej lektury.
- Mizernie wyglądasz.
Spojrzałam się tylko na niego i po chwili powiedziałam.
- Zmienił się Pan.
- Słucham ? - Usiadł na przeciwko mnie.
- Zmienił się Pan - Powtórzyłam - Nie jest Pan taki bardzo surowy jak wcześniej,oschły.
- Cóż...Każdy się zmienia,ale to przez sytuację.
- Źle Pana oceniałam.
- Też się zmieniłaś,z zagubionej dziewczyny która nie wiedziała jak sobie radzić... na wampirzycę która walczy nawet bez doświadczenia.ale to nie jest dobre akurat i musisz się uczyć.
- Wiem,ale nie mogę uczyć się łowiectwa i nie mogę się na niczym skupić.
Naszą rozmowę przerwał huk na korytarzu,poszliśmy sprawdzić co się stało. Nancy leżała na podłodze,ciężko oddychała,była przerażona.
- Nancy,wszystko ok? - Podbiegł do niej Zayn.
- Tak - Powiedziała z ciężkim tchem.
- Kto ci to zrobił ? - Spojrzałam na obrażenia.
- Ha..Harry,został zawieszony i rzucił się na mnie.
- Idę do niego - Warknęłam.
- Zostań Alex - Zatrzymał mnie Zayn.
- Nie! Tego już za wiele. - Poszłam.

Zatrzymałam się tuż przed jego pokojem, przez moment wiedziałam że nie powinnam ale jednak odważyłam się i otworzyłam te drzwi,byłam tak zdenerwowana że nie czułam swojej siły,nie wiedziałam co robię. Harry spojrzał się na mnie lekceważącym wzrokiem i wrócił do swojego zajęcia czyli oglądanie telewizji.
- Co to miało być ?!
- Nie powinnaś już spać ?
- O to nie musisz się martwić,napadłeś na Nancy!
- Po pierwsze nie jesteśmy na "Ty" od jakiegoś czasu, jestem twoim Profesorem a nie kolegą a po drugie to nie twoja sprawa.
Myślałam że rzucę się na niego i go zabiję ale się powstrzymałam.
- Po pierwsze...Nie zamażesz tego co było Profesorze! po drugie...Tak to moja sprawa bo Nancy to moja mentorka i z tego co wiem to został Pan zawieszony.
- Słuchaj mnie - Chwycił mnie za ramiona,czułam  przeszywający ból ale starałam się nie dawać po sobie poznać.
- Lepiej stąd wyjdź!
- Co się z tobą dzieje, Harry? Nie jesteś tym Harrym którego znałam,na którym mogłam polegać i brać przykład. - Powiedziałam.
- Wzruszyłaś mnie tym - Uśmiechnął się z ironią.
- Puść mnie - Powiedziałam,starając się uspokoić.
Puścił.
- Harry, nie możesz ot tak wyłączyć uczuć bo popełniłeś głupotę!
- Mogę robić to co mi się zapragnie,nie potrzebuje szkoły od dziewczyny takiej jak ty!
- Jestem jak inni,widziałeś mój znak! Wiesz kim jestem.
Do pokoju wbiegł Zayn z Niallem. Zayn zaczął ostrą rozmowę z Harrym, Niall zaprowadził do pokoju. Nie wytrzymałam, pękłam.
Rozpłakałam się, oparłam się o ramię Nialla, przytulił mnie. On był moim przyjacielem a nie nauczycielem, ja go tak nie postrzegałam, prócz zajęć.
- Nikt nie mówił że będzie łatwo.
- Nie da się nic z nim zrobić,jest za późno...Stary Harry już nie wróci.
- Nie skreślaj wszystkiego,wymyśli coś jakiś plan działania.
- Nie mamy planu ?
- Jeszcze nie,przyjdź do nas wieczorem a teraz odpocznij.
- Jestem głodna,nie panuje nad sobą - Powiedziałam już bardziej zdenerwowana tylko nie wiem już czy to przez Harrego czy przez głód,wszystkie uczucia się mieszały ze sobą,chciałam płakać i krzyczeć,rozwalić coś ale nic nie mogłam z tym zrobić.
- Przyniosę ci torebkę krwi,zostań tutaj! Nie uciekaj!
- W porządku.

Nagle zadzwonił telefon,dzwonił tata...Pewnie domyśla się już gdzie jestem.Odebrałam,wyszła z tego kłótnia że uciekam.Nie chcę wybierać gdzie mam być,jestem rozdarta bo z każdym z danego miejsca mam więzi,to są moje dwa domy i każdy z danej rasy jest moją rodziną. Nie mam na nic wpływu. Jestem pewna że przyjdzie czas na podjęcie decyzji,jak na razie jest dobrze. 
Do pokoju wszedł Niall z torebką krwi,wyrwałam mu ją z ręki,zaczęłam pić i pić a wciąż byłam głodna.
- Jeszcze - Powiedziałam
- Nie możesz!
- Niall,muszę mieć jeszcze jedną torebkę krwi!
- Dostaniesz,ostatnią ale nikt ma o tym nie wiedzieć, jasne ?
- Jasne.

Kły mnie niesamowicie bolały,usta mi napuchły. Nancy weszła do mojego pokoju,zaniepokojona.
- Alex,jutro jest pełnia,nie możesz tutaj być.
- Co ?!
- Musisz wracać jutro!wymyślimy coś.
- Nie mogę teraz iść.
- Przemiany nie unikniesz!
- Wiem, ok wrócę ale jutro z rana, moment a zajęcia ?
- Masz szczęście że są odwołane i będziesz mieć poprawę semestru ale teraz to mało istotne, uczniowie idą na szkolenia.Wpiszę cię że byłaś,małe oszustwo ale....Czasami trzeba.
- Dziękuje.
- Alex,co się dzieje ?
- Co ma się dziać ?
- Twoje usta,kły.
- Głód...Tylko i wyłącznie głód.
- Nie wygląda to na głód,idę po krew dla ciebie.
- Nie trzeba,Prof.Horan już poszedł.
- Zostawię cię i pamiętaj co mówiłam.
- Jasne.
Usiadłam na łóżku,Niall podał mi torebkę,rozerwałam ją i zaczęłam rozkoszować się smakiem czerwonego płynu,miałam tak na samym początku gdy byłam "świeżym" wampirem.
- Lepiej ?
- O wiele lepiej,dziękuje.
- Muszę iść,do zobaczenia wieczorem.
- Do zobaczenia - Uśmiechnęłam się.
Nagle do pokoju weszła Mery,widać po jej spojrzeniu że była zła,usiadła i nic się nie odezwała,wyjęła książkę i zaczęła się uczyć.
- Gniewasz się na mnie? - Usiadłam obok niej.
Nie odpowiedziała.
- Przepraszam - Przytuliłam się do niej.
- Ciągle znikasz!Wiecznie ciebie nie ma!Martwię się że któreś z tych pchlarzy cię zabiło a ty wracasz po tygodniu lub po kilku dniach i znowu znikasz!
- Mery,naprawdę przepraszam i dziękuje że się martwisz ale daj mi czas a z czasem się dowiesz co się działo tylko wybacz mi to.
- Teraz nie możesz powiedzieć ?
- To nie takie proste jak ci się wydaje,obiecuje ci że się dowiesz.
- Ok,dam ci czas ale ostrzegaj mnie kiedy wychodzisz,nie ważne gdzie ale kiedy i kiedy wrócisz!
- Obiecuje że tak będę robić.
- Ok,wybaczę ci to - Odwzajemniła uścisk.

Wiedziałam że teraz mam tylko ją i kilku nauczycieli z którymi współpracowałam,muszę coś wykombinować na jutro. Poczułam ból dziąseł trochę lżejszy niż wcześniej,ale starałam się go zignorować. Zasnęłam.