środa, 25 marca 2015

Rozdział 26

~*~

Siedziałam w szkolnej stołówce,trzymałam kubek i wpatrywałam się w przestrzeń.
Cała szkoła wiedziała że ich nauczyciel umiera,ale nie wiedzą dlaczego i to jest najważniejsze. Byłam wykończona,nie spałam przez całe trzy dni. Do stołówki wszedł Niall z Louisem i Liamem, spojrzeli się na mnie każdy z nich był zmieszany oprócz Niall'a
- Cześć- Dosiadł się z chłopakami.
- Cześć - Powiedziałam słabym głosem.
- Wyglądasz jak...
- Wiem,nie mogę spać,poczucie winy i ta mieszanka wszystkich uczuć nigdy mi nie da to spokoju.
- Z nim już jest coraz gorzej,nic nie mówi ale jeszcze słyszy.
- Czasami żałuje że mnie znaleźliście,nic by się może wtedy nie stało,jak wy mnie w ogóle znaleźliście ?
- Wiedźma nam pomogła.
- Kto wam pomógł?!- Nagle dostałam nowej energii.
- Alzena,dzięki tobie...
- Czy wy myślicie o tym samym co ja?! - Wstałam z miejsca i spojrzałam na nich.
- Chwileczkę...Chcesz do niej iść i ją poprosić o...?! - Stanął naprzeciwko mnie Louis.
- Tak,ona może nam pomóc.
- Obiecaliśmy jej że nie poprosimy jej o pomoc - Powiedział Niall.
- Wy jej obiecaliście,ale nie ja! Idziemy po Zayna!!!

Pobiegłam do pokoju Harrego,otworzyłam drzwi, Zayn siedział i mówił do niego,mimo że spał.
- Zayn,wstawaj!!! - Powiedziałam podniesionym tonem.
- Nie widzisz że...
- Wiem jak mu pomóc,nie jest jeszcze za późno...Chodź,zabieramy go - Przerwałam mu.
Zayn wstał i przeniósł z Liamem Harrego do auta. Wsiedliśmy do samochodu,Liam i Louis siedzieli na pace.
- Co to za plan ?
- Alex wpadła na genialny pomysł,że tak powiem - Odezwał się Louis.
- Hmm...Słucham.
- Alzena to ona wam pomogła.
- I więcej nie pomoże.
- Zayn,wy jej obiecaliście że nie zgłosicie się do niej o pomoc,ale ja nic jej nie obiecywałam i to ona jestem tego pewna sprawiła przy okazji żebyście nie odkryli mojego prawdziwego znaku,uratowała mnie przed śmiercią z której i tak się pewnie nie wymigam bo Rada Wampirów...jak się dowie,ale teraz to mało istotne,ja ją poproszę o pomoc.
- Nie za banalne?- Zapytał zdziwiony.
- A wszystko musi być trudne?! - Powiedziałam poirytowana całym jego podejściem.
- Niby nie
- Więc właśnie.
Patrzyłam na jego twarz,jego policzki były zapadnięte.
Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce,wybiegłam z samochodu i zapukałam do drzwi.
Otworzyła mi śniada brunetka.
- W czym mogę pomóc?! - Spojrzała się na mnie.
- Jesteś Alzena,prawda?! - Powiedziałam ledwie łapiąc dech.
- Tak - Spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Musisz mi pomóc,jestem Alex i kilka miesięcy temu...Harry...Przyszedł tutaj by mnie uwolnić i wiem że to ty jakoś utaiłaś mój znak za co ci dziękuje,ale potrzebuje twojej pomocy.
- Alex...Wejdź do środka.

Weszłam do budynku,w środku było dość ponuro,Alzena wskazała mi miejsce żeby usiąść.
- Musisz mi pomóc - Powtórzyłam łamiącym się głosem.
- Jak?
- Uratuj Harrego,ma nie wiele czasu być może zaraz umrze,myślałam że siedem dni wystarczy,ale okazało się że nie i...
- Chwileczkę...Co się stało ?
- On wyłączył uczucia no i pokłóciliśmy się i ja...Ja go ugryzłam.
- Jesteś hybrydą,zabił moją rodzinę,myślę że zasłużył na śmierć.
- Błagam cię,pomóż nam. Oni ci obiecali że więcej nie przyjdą z pomocą,ale ja ci nic nie obiecywałam.
Patrzyła się na mnie przez dłuższą chwilę,jej mina wykazywała współczucie.
- Jest z tobą?- Zapytała po dłuższej chwili.
- Tak,ale ma naprawdę mało czasu.
- W porządku - Powiedziała poirytowana - Przynieś go tutaj.
- Jestem z...
- Wiem o tym,idź.

Nie mogłam w to uwierzyć,pobiegłam do chłopaków i otworzyłam drzwi.
- I jak ?
- Zabieramy go,zgodziła się.

Weszliśmy wszyscy do jej domu.
- Połóżcie go tutaj - Wskazała na krąg,wypełniony świecami.

Zrobiliśmy tak jak kazała.
- W związku z tym że ugryzła go hybryda i to spowodowało że wasz przyjaciel umiera,potrzebuje twojej krwi.Harry i ty jesteście połączeni,on cię przemienił...Chłopcy musicie wyjść,ty Alex zostajesz.Zrobili tak jak nakazała,nie chcieli się sprzeczać bo bali się że zmieni zdanie.
Dałam jej swojej krwi,potem wzięła krew od Harrego,przelała to wszystko do jego ust. Połączyła nasze rozcięte dłonie,wyglądało to dziwnie,wypowiadała słowa w języku którym nigdy nie słyszałam.
Poczułam straszny ból,znak rozpalał moje ciało,a głowa sprawiała mi piekielny ból,powróciły wszystkie wspomnienia łącznie z tym jak mnie przemienił,byłam już wszystkiego świadoma. Pomimo bólu nie mogłam go puścić.Minęła chyba wieczność jak skończyła.
- Koniec,przenieście go i połóżcie.Uważaj na siebie Alex.
- Dziękuje ci - Przytuliłam ją

Chłopaki przenieśli Harrego do auta,był nieprzytomny.
Gdy wróciliśmy już na miejsce,korytarze siały pustkami.Położyliśmy Harrego do łóżka i czekaliśmy,czekaliśmy i czekaliśmy.
- Dlaczego on się nie budzi ?! - Zaczęłam panikować.
- Nie wiem...Za późno go jej oddaliśmy ? - Powiedział łamiącym się głosem Niall.
- Nie!!! Na pewno nie,poczekajmy jeszcze.
Minęła cała noc i nic. Harry w ogóle nie drgnął.
- To koniec! - Powiedział Zayn, patrzył się w okno,widać że płakał tylko nie chciał tego pokazać.
- Harry!Obudź się!!! - Krzyczałam i potrząsałam nim - Harry !!!
- Odejdź - Odciągnął mnie Louis.
- Puść mnie! - Usiadłam obok niego,położyłam głowę na jego torsie i płakałam.
- Zabiłaś go !!!! To twoja wina - Zaczął krzyczeć Zayn.
- Harry,wybacz mi! - Dotknęłam jego policzka.
Nie mogłam przestać płakać,spojrzałam na Louisa który próbował tłumić wszystkie emocje.
- Kocham cię,Harry - Pocałowałam go w zimne usta.
Wszyscy wyszli,tylko ja zostałam, roztrzęsiona i wściekła.

Dwa dni później.

Nikt nic nie zrobił,chłopaki nie wchodzili w ogóle do pomieszczenia,a ja postanowiłam że dam mu jeszcze czas,cały czas siedziałam obok niego.Wstałam i miałam iść do Nancy by go zabrali,aż nagle usłyszałam ciężkie zbieranie wdechu.
Odwróciłam się i spojrzałam na Harrego,obudził się,nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Podbiegłam do niego i się przytuliłam.
- Harry,wróciłeś do nas!!!!
- Co ty tutaj robisz ?!
- Uratowaliśmy cię,to zadziałało - Ocierałam łzy.
- Co?!
- Ja...To długa historia,ale ty żyjesz!!!
- Żyje i...- Był zdezorientowany.

Pobiegłam do chłopaków którzy byli pogrążeni tak naprawdę w rozpaczy.
- Harry!!!!
- Co Harry?! - Powiedział wkurzony Zayn
- Obudził się,on żyje - Powiedziałam przez łzy.
- Co?! - Wszyscy jak na zawołanie pobiegli do jego pokoju.Harry właśnie zakładał swój czarny T-shirt.
Wszyscy go uścisnęli,Harry mimo tego,że był wciąż oschły odwzajemnił swój uścisk.Stałam w przejściu i postanowiłam wyjść,miałam promyk nadziei że jak Alzena nam pomoże to być może wrócą jego uczucia,że zacznie od zera.
Poszłam do siebie do pokoju,Mery wiedziała o sytuacji,wspierała mnie jak tylko mogła.
- Strata Harrego jest jak...- Mówiła Mery
- On żyje.
- Co?!
- Pomogliśmy mu,Alzena nam pomogła - Powiedziałam już wykończona.
- Kto to Alzena ?!
- Czarownica,wiesz magia i takie tam.
- Połóż się i odpocznij i zjedz coś, wyglądasz okropnie, zapadły ci się policzki i masz sińce pod oczami a o włosach nie wspomnę.
Poszłam do łazienki,Mery miała rację,wyglądałam okropnie.
Wzięłam gorący prysznic,zajrzałam do mojej szuflady gdzie były torebki z krwią z karteczką od Nialla. Rozpakowałam jedną i wypiłam ją. Położyłam się i nie poczułam nawet kiedy zasnęłam.

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 25


~*~

Ból, gorączka i głębokie zmęczenie,wszystko wydawało się takie inne. Czy tak wygląda właśnie śmierć ?
Leżałem w łóżku prawie nieprzytomny,każdy oddech to był piekielny ból. Każdy siedział obok mnie, czułem się osaczony,ale teraz już raczej bez różnicy.

~Alex~

Siedziałam cały czas przy Harrym,było już późno w nocy, Harry spał jak dziecko.
Nancy z całą resztą obmyślali plan jak ratować Harrego lecz ja już  nie wiedziałam jak mu pomóc.
Trzymałam go za rękę i patrzyłam na niego,widziałam tego Harrego którego kochałam,a nie tego który był zwykłym idiotą. "Harry żebyś ty wiedział ile rzeczy się wydarzyło". Pomyślałam przez chwilkę, poczułam jak odwzajemnia swój uścisk i wziął głęboki wdech.
- Wszystko ok? - Zapytałam łamiącym się głosem.
- Co...Ty...Tutaj jeszcze robisz ? - Powiedział z zamkniętymi oczami.
- A jak myślisz Harry? Jestem z tobą w każdej ciężkiej chwili jaką miałeś i też dlatego bo...Bo cię kocham. - Poczułam jak łza spłynęła mi po policzku.
- Daj spokój...Po tym...co zrobiłem i co robię.
- Było minęło,tak? Potrzebujesz teraz przyjaciół.
- Jeżeli to litość...Możesz...Wyjść.
- Nie,Harry.
- Idź stąd!- Powiedział trochę gwałtowniej.
- Harry, proszę cię!
- Nie - odetchnął.

Do pokoju wszedł Zayn z Louisem, spojrzałam na nich i zostawiłam go.
Nawet gdy umiera jest oschły. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na schodach, spoglądając przed siebie i ocierając łzy.
- Ej, nie dołuj się mamy jeszcze dwa dni, musimy coś wymyślić !
Spojrzałam się za siebie, była to Nancy.
- On...Pomimo tego jest oschły,myślałam że mu przejdzie a ja...Zabiłam go.
- Jeszcze żyje, nie minie to tak łatwo...Wyłączenie uczuć jest jakbyś po prostu nic nie czuła,tak jakbyś miała wszystkich gdzieś i nie liczyła się z uczuciami innych,wiesz co chcę ci przez to powiedzieć ?!
- Wiem i rozumiem,czasami też tak chcę ale wiem że nie mogę.
- Zobaczysz,uratujemy go i ustawimy go do pionu,obiecuje ci to...Zauważyłam że macie dość inne relacje,nie podobało mi się to.
- Co ja poradzę? Chciałam spróbować z Ashtonem ale on...Jest tylko przyjacielem i nie potrafiłam.
- Idź do Harrego, rozmawiaj z nim,jak śpi to mimo wszystko mów do niego,ale się nie kłóć z nim.
- On nie chcę mnie widzieć, Nancy. Co ja mam zrobić?
- Powiedz wszystko co czujesz i myślisz...Wspominaj udane chwile, ja tak pomogłam jednemu przyjacielowi.
- Gdzie jest teraz ? - Spojrzałam się na nią.
- Nie żyje, zabili go wieki temu.
- Przykro mi.
- Wiesz, on był taki jak Harry, dosłownie i nagle wyłączył uczucia.
- Wiesz dlaczego?
- Vicky...Jego siostra, jedyna osoba która zawsze z nim była, jedyny członek jego rodziny który przetrwał, umarła w jego ramionach, wilk ją ugryzł gdy pilnowała terenu, wróciła do niego, była w stanie trochę lżejszym niż Harry ale wtedy ona... pewnego dnia leżała na jego kolanach rozmawiali ale nagle...usnęła i umarła. Dante się załamał i wyłączył uczucia,wiedziałam że jest coś nie tak, był dla mnie podły i nie patrzył na to co robi,bałam się go i to niesamowicie,postanowiłam że wezmę go na inny sposób i zaczęłam wspominać te dobre czasy ale musiałam go trochę "podsmażyć" na słońcu.
Zdjęłam jego pierścień bo jak wiesz mężczyźni noszą pierścienie a my naszyjniki, bolało i to cholernie bolało gdy patrzyłam na jego ból.
- Po jakim czasie mu przeszło?
- Dante...Miesiąc,smażyłam i wspominałam a potem zmiana w nim była radykalna gdy był na skraju sił i  miałam go zostawić,błagał o wybaczenie,nie wierzyłam mu. Wywijał numery,ale wtedy był szczery.
- Jak z jakiegoś filmu - Powiedziałam zaintrygowana tą opowieścią.
- Inaczej się nie dało,może ty znajdziesz jakąś inną metodę. Pomyśl co cię boli i denerwuje najbardziej i zastosuj to.
- Jasne i dzięki za radę - Przytuliłam się do niej.
- Muszę iść bo wpadłam na jakiś pomysł ale o tym później ci powiem.

Poszłam do pokoju Harrego, cała czwórka z nim siedziała.
- I jak się czuje ?
- Kiepsko - Podszedł do mnie Niall.
Cała reszta się do mnie nie odzywała a zwłaszcza Zayn, czułam się z tym niezręcznie ale Niall doskonale wiedział że ja jestem inna i myślę że wiedział to od czasu gdy przybyłam tutaj do szkoły, więc tylko on z Nancy mnie wspierali.
Chłopaki postanowili wyjść i zostawić mnie z nim sam na sam.
- Wróciłaś - Powiedział zmęczonym głosem.
- Owszem, wróciłam - Posłałam mu lekki uśmiech.
- Dlaczego? Po tym...- Jęknął z bólu, widziałam że z godziny na godzinę jest z nim coraz gorzej.
- Harry, pamiętasz jaka ja byłam ? byłam zagubiona,samotna i wściekła na cały świat że przytrafiło się to właśnie mnie,nie miałam nikogo kto mógłby mi pomóc i przeklinałam tego kto mnie przemienił, ale wiesz co? Nie żałuje tego co się stało bo poznałam ciebie i to ty mi pomogłeś wyjść z tego wszystkiego,nauczyłeś mnie samokontroli i wielu innych rzeczy, potem zakochałam się w tobie a potem ty...wyłączyłeś te pieprzone uczucia. - Chwyciłam go za rękę.
- Piękna historia Alex...Powiem Zaynowi...Żeby wstawił ci 6...Do aktów z dramatem jesteś idealna.
- Przestań już...Mówię ci to co czułam i...Czuję nadal.
- Ja...
- Już nic nie mów,odpoczywaj.
- I tak umrę...Ja nie wiem co czułem,byłem z tobą dla tego pieprzonego znaku którego...Nie chciałaś pokazać.
- Wiem że tak nie jest - Ścisnęłam go mocniej - Czułam to że nie było tak jak mówisz teraz.
- Wspomniałaś że...Yhmmm...Przeklinasz tego kto cię przemienił - Powiedział patrząc mi się prosto w oczy.
- Wiesz coś o tym ? - Dotknęłam jego policzka.
- Ja cię przemieniłem - Zdjął moją rękę.
- C-co?
- To prawda.

Nie mogłam w to uwierzyć w to co właśnie się dowiedziałam, mój ukochany który mnie "nienawidzi", zmienił mnie w wampira.Wszystko runęło,natłok emocji związane z tą odkrytą prawdą i świadomość że Harry umiera. Wybuchnęłam płaczem,schowałam twarz w dłoniach.
- Ej, mogło być gorzej...Podobno nie żałujesz.
- Dlaczego mi od razu nie powiedziałeś ?!
- Nie wiem, Zayn był...też.
Milczałam i patrzyłam się na niego gdy zasypiał.
Przez ten czas bacznie mu się przyglądałam i dopiero teraz dostrzegłam jak on zbladł. Był jak żywy trup.
Gdy zasnął, położyłam się obok niego, miałam wrażenie że nie poczuł tego, chciałam się przytulić to było jedyne czego teraz potrzebowałam, jego tors był zimny,łzy płynęły mi automatycznie. Co jakiś czas Harry budził się przez ból,zaczął się dusić, zawołałam chłopaków...Podawali mu swoją krew która jakoś go podtrzymywała przy życiu,mieliśmy trochę więcej czasu by obmyślić jakiś plan, Nancy powoli się poddała jak i reszta. Wiedziałam że to koniec, siedem dni tylko tyle miał czasu.
Dzięki krwi Zayna. Całe dnie i noce przesiadywałam z nim, rozmawialiśmy...Z braku sił chyba odpuszczał bo wiedział że się mnie nie pozbędzie tak łatwo. Byłam głodna,ale myśl o nim powodowała że wiedziałam że mi się uda pokonać głód.
- Alex, idź z Niallem...Musisz coś jeść - Wszedł do pokoju Payne.
- Spokojnie, dam radę.
- Bez dyskusji!
- Ale...
- Idź! - Powiedziałam prawie szeptem Harry.
- Słucham ? - Przybliżyłam się do niego.
- I tak...Siedzisz tutaj długo.

Posłusznie wstałam i poszłam. Niall podał mi dwie torebki krwi.
- Jak sobie radzisz ?
- Kiepsko,oglądanie jego powolnej śmierci,rozmawiam z nim...Odpowiada różnie raz jest miły a potem czasami znów jak na przycisk pod nazwą "IDIOTA".
- Coś dociera,ale to przez świadomość że umiera.
- Wiem,ale mimo wszystko...Kocham go i chcę być z nim przez każdą sekundę.
- Nie mamy planu,próbowaliśmy wszystkiego a jak widzisz jest tylko gorzej.
- Nie chcę by umarł i to przeze mnie...To moja wina - Oparłam się o jego ramię i zaczęłam płakać.
Niall nie wiedział co mi powiedzieć,nie chciałam by cokolwiek mówił.
Wróciłam do pokoju lecz Zayn wyszedł i wziął mnie na rozmowę.
- Harry nie chcę cię więcej widzieć! - Warknął.
- Przepuść mnie Zayn.
- Słuchaj,nie musisz oglądać jak umiera a teraz możesz już naprawdę iść,sprawdź może kudłaci znajomi cię potrzebują.
Nie mogłam się powstrzymać, uderzyłam go...Pięścią w nos. Puściły mi nerwy i wyszłam,wiedział że chyba jego złośliwość  poskutkowała. Miałam już dosyć.

środa, 18 marca 2015

Nowe opowiadanie.

HEJ, CHCIAŁABYM WAS ZAPROSIĆ NA MOJE NOWIUTKIE OPOWIADANIE O ZAYNIE TYM RAZEM :)LICZĘ ŻE BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ I ŻE TEŻ BĘDZIE MIEĆ TYLE CZYTELNIKÓW JAK MARKED.
ZAPRASZAM !!!!!!

http://www.wattpad.com/story/35071275-your-aroma


Rozdział 24


~*~
Wstałam wcześnie rano,założyłam na siebie zwykłą szarą bluzkę i legginsy,szybko umyłam zęby i poszłam do sali teatralnej gdzie przebywał już Prof.Malik,który czytał jakąś książkę.
 - Mogę ? - zapukałam.
- Pewnie,wchodź.
- Źle się czuję,nie przyjmuję zwierzęcej krwi i jestem na głodzie,staram być opanowana ale powoli tracę kontrolę.
- Dziwne- Poszedł na swoje zaplecze i widocznie czegoś szukał.
Wbiłam paznokcie w krzesło i podkurczyłam nogi jak tylko się dało,moje dziąsła łącznie z kłami niesamowicie sprawiały mi ból.
- Trzymaj - Dał mi torebkę krwi.
Rozerwałam opakowanie i wypiłam całą zawartość od razu.
- Masz coś jeszcze ?!
- Mam,ale wiesz że nie możesz tak dużo.
- Proszę,daj mi - Wstałam i podeszłam do niego.
- Nie mogę,Alex!
- Błagam cię,jestem głodna.
- Jedno opakowanie powinno ci wystarczyć.
- Ale nie starczy,Boże,tracę panowanie nad sobą...Nie mogę! - Oparłam się o ścianę i zsunęłam się powoli na podłogę.
- Musimy coś zrobić,poczekaj tutaj!

Zaczęłam demolować salę,moja stara metoda wyładowania emocji powraca,podarłam czerwone ciężkie zasłony.
Po kilkunastu minutach do sali weszli Louis z Liamem, Zayn stanął w sali i widać że był zdenerwowany a wręcz wściekły.
- Przepraszam - Wykrztusiłam z siebie.
- Ej,co się dzieje ? - Podszedł do mnie Niall.
- Nie panuje nad sobą - Powiedział za mnie Zayn.
- Nie daję rady,jestem głodna i to cholernie głodna! Dajcie mi tą pieprzoną torebkę po dwóch torebkach nic mi się nie stanie.
- Dajce jej - Powiedział Niall.
- Wiesz że młode wampiry...- Dołączył się Liam.
- Nikt się nie dowie,dajcie tą drugą torebkę do cholery bo jej nie utrzymam!
Liam podał mi drugą torebkę krwi,wypiłam całość jednym tchem, zaspokoiłam głód, usiadłam na podłodze i spojrzałam się na wszelkie szkody,nie mogłam uwierzyć że wróciłam do starej Alex.
- Musisz się opanować.- Usiadł przy mnie Liam
- Jak? Nie daję już rady! - Łzy spłynęły mi po policzkach.
Po chwili usłyszeliśmy huk na korytarzu,poszliśmy zobaczyć co się stało.
Nancy leżała cała zakrwawiona na podłodze,podbiegłam do niej. Reszta podbiegła do niej, Niall ją opatrzył.
- Wyjdzie z tego.
Lekko otworzyła oczy i ledwie łapała oddech.
- Nancy - Ścisnęłam jej rękę.
- Jest...Nieobliczalny...Niebezpieczny.
- Kto? - Zapytał Zayn.
- Harry.
Widać że mówienie sprawiało jej ból więc postanowiliśmy ją zabrać do małego szkolnego "szpitala".
Wyszłam z trzaskiem drzwi, wybiegł za mną Zayn.
- Gdzie idziesz?
- Załatwić pewną sprawę.
- Żartujesz sobie?! Nie możesz do niego iść!
- A jednak mogę!

Nie zwracałam uwagi na ich krzyki,skręciłam w lewy korytarz,nawet nie sprawdziłam czy drzwi są otwarte, nie wiedziałam że mam taką siłę by je tak gwałtownie otworzyć, mimo że były zamknięte.
- A jakieś pukanie ?! - Wyszedł z łazienki, mój widok go zdziwił i wkurzył.
Patrzyłam się na niego przez dłuższy czas.
- Witaj, Profesorze - Powiedziałam z naciskiem.
- Czego chcesz, Alex ?! - Warknął.
- Co to miało być ?! Zaatakowałeś Nancy,znowu!
- Nie jesteśmy na "TY",pamiętasz?
- Jak na razie nie jesteś!
- To co robię to nie twój interes,zasłużyła sobie!
- Zabijasz niewinnych ludzi,atakujesz własnych przyjaciół i ranisz ich!Ranisz mnie!Nadal chcesz mi wmawiać że to nie mój interes ?
- Jestem wampirem i nie powinno to nikogo dziwić!
- Nie, nie jesteś wampirem,jesteś potworem!Dlaczego nie możesz być dawnym Harrym,którego kochałam ?!-Powiedziałam przez łzy, podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy.
- To piękne,kochanie. Jesteś urocza ale wybacz...Dawny Harry nie wróci.
Uderzyłam go,nie wiedziałam co robię,aż w końcu jego dłoń ścisnęła mój nadgarstek. Spojrzałam na jego rękę.
- Nie rób tego więcej - Powiedział przez zęby, jego zielone oczy miały jakiś dziwny błysk którego nie potrafiłam rozszyfrować.
Podjęłam się jednego, uścisk był coraz mocniejszy, dałam mu ponownie ostrego siarczystego. Chciałam wybiec z pokoju, lecz on rzucił mną o ścianę, zacisnął swoją dłonią moją szyję, czułam jak brakowało mi tchu. Moja wilcza strona powoli się budziła, rzuciłam się na niego i go ugryzłam. Upadł na ziemię, zaczął się dusić,po chwili uświadomiłam sobie co zrobiłam, w mojej głowie była burza myśli.
- O nie!Harry,wybacz mi - Wzięłam jego głowę na swoje kolana.
- Odejdź ! - Powiedział ostro, dusząc się.
- Nie Harry, nie odejdę - Łzy spływały mi po policzkach, wpadłam w histerię.
 - Co ja najlepszego zrobiłam ?!

Wiedziałam że długo nie przetrzyma ale nie wiedziałam co zrobić, pocałowałam go w czoło.
- Nie odpływaj, błagam.
- Coś...ty...zrobiła ?

Do pokoju wbiegł Zayn z Niallem zobaczyli jego stan.
- Co się stało ?! - Spojrzał przerażony Zayn
- Dusił mnie,była bijatyka i ja...- Zaczęłam płakać,nie mogłam nic powiedzieć przez łzy, Harry wciąż leżał jeszcze przytomny.
- Co zrobiłaś ?- Zapytał Niall.
- Ugryzłam go.To koniec - Przytuliłam go bardziej do siebie.
- Nie...ugryzienie wampira mu nie szkodzi.
- NIE JESTEM NORMALNYM WAMPIREM!!! - Krzyknęłam i popadłam w rozpacz, wiedziałam że już po mnie.
- A jednak...Jesteś też jedną z nich, tak? Dlatego wilki tak bardzo cię chciały ?! - Krzyczał Zayn.
- Tak!! - Wykrztusiłam.
- Zabiłaś go - Powiedział Zayn łamiącym się głosem, kręcąc się po pokoju.
- Nie mów tak!
- Nie jest jeszcze za późno, wciąż żyje...Mamy trzy dni by coś wymyślić.
- Trzy dni to za mało.

Milczałam, cały czas siedziałam z Harrym i nie miałam zamiaru go opuszczać. Wiedziałam że Zayn podejmie kroki do Rady Wampirów.Jedyne co mi pozostało to siedzenie u boku Harrego i przygotowanie się na karę.


poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 23

~*~

Wszedłem do dyrektorki, dziwne jakoś nigdy mnie nie wzywała.
Poprawiłem swój czarny płaszcz, spojrzałem na Nancy która niestety też ma duży wpływ na różne decyzje naszej "kochanej" Pani dyrektor. Usiadłem na czarnym fotelu i patrzyłem na obie z ciekawością po co mnie wezwały lecz one milczały.
- Więc, co się dzieje ?
- No tak, wpływają na ciebie skargi Styles, Twoje zachowanie jest niedopuszczalne wobec uczniów - Rzuciła szybko dyrektorka.
- Zostajesz zawieszony więc na jakiś czas kto inny zajmie Pana obowiązki - Dodała Nancy.
- Nie zrobiłem nic złego - Warknąłem.
- Twoje metody nauczania są nie do przyjęcia, jesteś podobno dość impulsywny.
- Kto tak Pani powiedział, Alex ?
- Nie, Alex ona...jak na razie nie uczęszcza w zajęciach ale to kwestia czasu.
- Nie ważne, z całym szacunkiem ale nie jestem impulsywny - Wstałem i spoglądałem na nie obie, czułem jak się we mnie wszystko napina.
- Zostałeś zawieszony to już jest ustalone, damy znać. - Powiedziała dyrektorka z naciskiem na każde słowo.
- Zrozumiałem - Warknąłem i wyszedłem.

~Alex~

Doszliśmy już do szkoły, był już prawie świt. Po drodze królik wpadł mi w ręce, źle się czuję po karmieniu się zwierzętami, muszę pić krew z torebek. Gdy byliśmy już blisko, zrobiłam sobie przerwę, oparłam się rękoma i najbliższy pień, zrobiło mi się nie dobrze, po chwili podszedł do mnie Louis.
- Wszystko ok ?
- Tak, tak, od jakiegoś czasu mam bóle brzucha...To normalne.
- Tylko dlaczego wymiotujesz krwią ? - Spojrzał się na mnie.
- Nie przyjmuje zwierzęcej krwi już od dwóch tygodni, przyjmuje krew z torebek.
- Dziwne.
- Ok, idziemy ? - Powoli się wyprostowałam, trzymając się za brzuch.
- Jesteś pewna że dojdziesz ?
- Tak, jestem !

Doszliśmy na miejsce, weszłam do sali Prof. Zayn'a, siedział już tam gdy usiadłam oderwał się od swojej lektury.
- Mizernie wyglądasz.
Spojrzałam się tylko na niego i po chwili powiedziałam.
- Zmienił się Pan.
- Słucham ? - Usiadł na przeciwko mnie.
- Zmienił się Pan - Powtórzyłam - Nie jest Pan taki bardzo surowy jak wcześniej,oschły.
- Cóż...Każdy się zmienia,ale to przez sytuację.
- Źle Pana oceniałam.
- Też się zmieniłaś,z zagubionej dziewczyny która nie wiedziała jak sobie radzić... na wampirzycę która walczy nawet bez doświadczenia.ale to nie jest dobre akurat i musisz się uczyć.
- Wiem,ale nie mogę uczyć się łowiectwa i nie mogę się na niczym skupić.
Naszą rozmowę przerwał huk na korytarzu,poszliśmy sprawdzić co się stało. Nancy leżała na podłodze,ciężko oddychała,była przerażona.
- Nancy,wszystko ok? - Podbiegł do niej Zayn.
- Tak - Powiedziała z ciężkim tchem.
- Kto ci to zrobił ? - Spojrzałam na obrażenia.
- Ha..Harry,został zawieszony i rzucił się na mnie.
- Idę do niego - Warknęłam.
- Zostań Alex - Zatrzymał mnie Zayn.
- Nie! Tego już za wiele. - Poszłam.

Zatrzymałam się tuż przed jego pokojem, przez moment wiedziałam że nie powinnam ale jednak odważyłam się i otworzyłam te drzwi,byłam tak zdenerwowana że nie czułam swojej siły,nie wiedziałam co robię. Harry spojrzał się na mnie lekceważącym wzrokiem i wrócił do swojego zajęcia czyli oglądanie telewizji.
- Co to miało być ?!
- Nie powinnaś już spać ?
- O to nie musisz się martwić,napadłeś na Nancy!
- Po pierwsze nie jesteśmy na "Ty" od jakiegoś czasu, jestem twoim Profesorem a nie kolegą a po drugie to nie twoja sprawa.
Myślałam że rzucę się na niego i go zabiję ale się powstrzymałam.
- Po pierwsze...Nie zamażesz tego co było Profesorze! po drugie...Tak to moja sprawa bo Nancy to moja mentorka i z tego co wiem to został Pan zawieszony.
- Słuchaj mnie - Chwycił mnie za ramiona,czułam  przeszywający ból ale starałam się nie dawać po sobie poznać.
- Lepiej stąd wyjdź!
- Co się z tobą dzieje, Harry? Nie jesteś tym Harrym którego znałam,na którym mogłam polegać i brać przykład. - Powiedziałam.
- Wzruszyłaś mnie tym - Uśmiechnął się z ironią.
- Puść mnie - Powiedziałam,starając się uspokoić.
Puścił.
- Harry, nie możesz ot tak wyłączyć uczuć bo popełniłeś głupotę!
- Mogę robić to co mi się zapragnie,nie potrzebuje szkoły od dziewczyny takiej jak ty!
- Jestem jak inni,widziałeś mój znak! Wiesz kim jestem.
Do pokoju wbiegł Zayn z Niallem. Zayn zaczął ostrą rozmowę z Harrym, Niall zaprowadził do pokoju. Nie wytrzymałam, pękłam.
Rozpłakałam się, oparłam się o ramię Nialla, przytulił mnie. On był moim przyjacielem a nie nauczycielem, ja go tak nie postrzegałam, prócz zajęć.
- Nikt nie mówił że będzie łatwo.
- Nie da się nic z nim zrobić,jest za późno...Stary Harry już nie wróci.
- Nie skreślaj wszystkiego,wymyśli coś jakiś plan działania.
- Nie mamy planu ?
- Jeszcze nie,przyjdź do nas wieczorem a teraz odpocznij.
- Jestem głodna,nie panuje nad sobą - Powiedziałam już bardziej zdenerwowana tylko nie wiem już czy to przez Harrego czy przez głód,wszystkie uczucia się mieszały ze sobą,chciałam płakać i krzyczeć,rozwalić coś ale nic nie mogłam z tym zrobić.
- Przyniosę ci torebkę krwi,zostań tutaj! Nie uciekaj!
- W porządku.

Nagle zadzwonił telefon,dzwonił tata...Pewnie domyśla się już gdzie jestem.Odebrałam,wyszła z tego kłótnia że uciekam.Nie chcę wybierać gdzie mam być,jestem rozdarta bo z każdym z danego miejsca mam więzi,to są moje dwa domy i każdy z danej rasy jest moją rodziną. Nie mam na nic wpływu. Jestem pewna że przyjdzie czas na podjęcie decyzji,jak na razie jest dobrze. 
Do pokoju wszedł Niall z torebką krwi,wyrwałam mu ją z ręki,zaczęłam pić i pić a wciąż byłam głodna.
- Jeszcze - Powiedziałam
- Nie możesz!
- Niall,muszę mieć jeszcze jedną torebkę krwi!
- Dostaniesz,ostatnią ale nikt ma o tym nie wiedzieć, jasne ?
- Jasne.

Kły mnie niesamowicie bolały,usta mi napuchły. Nancy weszła do mojego pokoju,zaniepokojona.
- Alex,jutro jest pełnia,nie możesz tutaj być.
- Co ?!
- Musisz wracać jutro!wymyślimy coś.
- Nie mogę teraz iść.
- Przemiany nie unikniesz!
- Wiem, ok wrócę ale jutro z rana, moment a zajęcia ?
- Masz szczęście że są odwołane i będziesz mieć poprawę semestru ale teraz to mało istotne, uczniowie idą na szkolenia.Wpiszę cię że byłaś,małe oszustwo ale....Czasami trzeba.
- Dziękuje.
- Alex,co się dzieje ?
- Co ma się dziać ?
- Twoje usta,kły.
- Głód...Tylko i wyłącznie głód.
- Nie wygląda to na głód,idę po krew dla ciebie.
- Nie trzeba,Prof.Horan już poszedł.
- Zostawię cię i pamiętaj co mówiłam.
- Jasne.
Usiadłam na łóżku,Niall podał mi torebkę,rozerwałam ją i zaczęłam rozkoszować się smakiem czerwonego płynu,miałam tak na samym początku gdy byłam "świeżym" wampirem.
- Lepiej ?
- O wiele lepiej,dziękuje.
- Muszę iść,do zobaczenia wieczorem.
- Do zobaczenia - Uśmiechnęłam się.
Nagle do pokoju weszła Mery,widać po jej spojrzeniu że była zła,usiadła i nic się nie odezwała,wyjęła książkę i zaczęła się uczyć.
- Gniewasz się na mnie? - Usiadłam obok niej.
Nie odpowiedziała.
- Przepraszam - Przytuliłam się do niej.
- Ciągle znikasz!Wiecznie ciebie nie ma!Martwię się że któreś z tych pchlarzy cię zabiło a ty wracasz po tygodniu lub po kilku dniach i znowu znikasz!
- Mery,naprawdę przepraszam i dziękuje że się martwisz ale daj mi czas a z czasem się dowiesz co się działo tylko wybacz mi to.
- Teraz nie możesz powiedzieć ?
- To nie takie proste jak ci się wydaje,obiecuje ci że się dowiesz.
- Ok,dam ci czas ale ostrzegaj mnie kiedy wychodzisz,nie ważne gdzie ale kiedy i kiedy wrócisz!
- Obiecuje że tak będę robić.
- Ok,wybaczę ci to - Odwzajemniła uścisk.

Wiedziałam że teraz mam tylko ją i kilku nauczycieli z którymi współpracowałam,muszę coś wykombinować na jutro. Poczułam ból dziąseł trochę lżejszy niż wcześniej,ale starałam się go zignorować. Zasnęłam.

środa, 11 marca 2015

Rozdział 22

~*~

Wstałam dość późno jak na mnie, pobiegłam szybko wziąć prysznic, wyciągnęłam z szafy zwykły T-shirt i niebieskie rurki.
Zrobiłam sobie szybki makijaż i uczesałam włosy, tutaj każdy wie kim jestem więc mogłam sobie pozwolić na koka. Wybiegłam z pokoju, poszłam do mojego taty który rozmawiał z Marcusem.
- Hej tato - Przytuliłam do niego.
- Alex, późno wstałaś - Zaśmiał się.
- Miałam wczoraj ciężki dzień, kiedy idziemy ?
- Za godzinę, muszę jeszcze coś pozałatwiać.
- Świetnie - Odeszłam.

Wyszłam na zewnątrz, spojrzałam na bramę która była pilnowana przez strażników, dyskutowali z dwójką ludzi, nie mogłam się dopatrzeć kto to był. Były też tutaj dzieciaki które bawiły się razem w kółku, podeszłam do bramy był to Zayn z Nancy.
- Wróciłaś tutaj ?- Zapytał Zayn.
- Wróciłam...przykro mi, tutaj jest moja rodzina i ja muszę tutaj zostać.
- Niall powiedział że pomożesz nam z Harrym - Powiedziała Nancy.
- Pomogę, dzisiaj w nocy.
- Zajmie to nam dużo czasu - Ostrzegł mnie Zayn.
- Ile ?
- Zależy kiedy się złamie.
- Mam czas, tata wie kim jestem...więc wie że mam dwa różne światy, raczej tak to mogę określić.
- Świetnie.
- Niall znaczy się Prof.Niall, zdradził wam gdzie jestem.
- Owszem, wszyscy obmyślamy plan jak przywrócić Harrego do normalności.
- Nie dziwię się, tyran z niego.
- ALEX ! - Upomniała mnie moja podopieczna.
- Taka jest prawda ale przepraszam.
- Nie ważne...ja się z nią zgadzam, jest wiele też skarg na niego i musimy go zawiesić - Powiedział
- Jak chcecie go naprawić ?
- Zobaczysz - Puścił mi oczko i odeszli.

Poszłam odwiedzić Ashtona, podzieliłam się z nim tymi świetnymi wieściami, czuł się lepiej ale nadal nie może wstawać z łóżka. Do "szpitalnego" pokoju wszedł mój ojciec.
- Alex, możemy iść.
- Mhm.
- Dam ci dwie minuty - Wyszedł.
- Do zobaczenia Ashton - Pocałowałam go w czoło.
- Cześć - Uśmiechnął się lekko.

Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do naszego rodzinnego domu. Czułam napięcie, tata w skupieniu prowadził auto a ja oglądałam widoki za szybą. "Jak długo mnie tutaj nie było ?" zadałam sobie to pytanie. Po trzydziestu minutach które były dla mnie wiecznością zajechaliśmy na miejsce.
Wysiadłam z samochodu, stanęłam przed bramą i spojrzałam się na ojca.
- Idziesz ? - uśmiechnął się, otwierając bramę.
- Tak tylko...
- Tylko co...
- Boję się - mruknęłam
- Nie masz czego.

Podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę, weszłam do środka. Czułam zapachy z kuchni, tęskniłam za tym domem i całą tą atmosferą. Z kuchni wyszła mama, spojrzałam się na nią i łzy napływały mi do oczu.
- Alex ? Boże kochany - przytuliła mnie.
- Cześć mamo.
- Gdzieś ty była, szukaliśmy cię...ty...
- Mamo to długa historia, tęskniłam i...cieszę się że cię widzę - Uścisnęłam ją mocniej.
- Opowiesz mi wszystko po obiedzie - Otarła łzy i wróciła do swojego ulubionego miejsca pracy, zawsze taka była gdy płacze, nie chce by ktoś widział jej łzy.
- Gdzie jest Lexie ? - weszłam jeszcze do kuchni.
Zapadła cisza.
- Yhm, Lexie...leży w szpitalu, zapadła w śpiączkę.
- Co ? jak to ?
- Miała wypadek miesiąc temu, okazał się na tyle poważny że...
- A mnie właśnie wtedy nie było i nie ma mnie przy niej - Usiadłam, byłam w szoku.
Tata wszedł do kuchni, wiedział już że się dowiedziałam.
Tak długo jak tylko się dało starałam się spędzić z mamą jak najwięcej czasu, wiedziałam że moje wizyty w tym domu nie będą częste, dużo ryzyka o ich życie.

Gdy wróciliśmy do domu, weszłam do swojego pokoju, tata jak zwykle ma najwięcej spraw do załatwienia. Usiadłam na parapecie i myślałam już nie o Harrym ale o mojej małej siostrzyczce. Odwiedzę ją we śnie. Harry mnie nie nauczył więc sama muszę się nauczyć, tylko jakieś wskazówki mi są potrzebne. Biblioteka to będzie najlepsze rozwiązanie. Poszłam do Ashtona, leżał i oglądał telewizję.
- Mogę ? - Weszłam bez pukania.
- Jasne - Uśmiechnął się.
- Jak się czujesz ? - Podeszłam i musnęłam go w usta.
- Lepiej, mogę chodzić i w ogóle, tylko bez gwałtownych ruchów.
- Przepraszam - Przytuliłam się do niego - Nie chciałam cię uszkodzić ale tylko zrzuciłam cię z łóżka.
- Weźmy pod uwagę to ile ty masz siły, nie panujesz nad nią z resztą jak nad emocjami.
- Słucham ?! - Podniosłam się na łokciu.
- O tym mówię - Zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie - Powiedz mi lepiej jak było na spotkaniu.
- Spotkałam się z mamą, przegadałam z nią cały dzień, myślałam że zostaniemy do późnego wieczora ale wiesz ryzyko i te inne. Lexie leży w śpiączce, miała wypadek i to właśnie w tym czasie co mnie nie było.
- Alex, płacząc nic nie zdziałasz.
- A co mam zrobić do diabła ?! Chcę się z nią skontaktować przez sen, Harry miał mnie nauczyć.
- To ten twój obrońca - Z jego miłego tonu przeszedł na swoje "burknięcia" których nie znosiłam.
- Przestań ! Wiesz jak mogę się tego nauczyć ?
- Jesteś za młodym wilkiem jak i za młodym wampirem by to praktykować.
- Muszę !
- Powiedziałem coś ! Ojciec tym bardziej się nie zgodzi i słuchaj mnie bo zginiesz przez własną głupotę.
- Żartujesz sobie ze mnie ?!- Podniosłam się.
- Przestań się tak wnerwiać - Wstał - Cały czas masz o coś pretensje !
- Nie mam o nic pretensji, nie prosiłam się o to wszystko! Nie chciałam być ani żadnym wampirem ani wilkołakiem!
- Pewnie, najlepiej zwalić to wszystko na wilki i na wampiry, pomyśl może jak ty się zachowujesz i jaka jesteś!
- Ok! pomyślę w samotności, miłego odpoczynku - Wyszłam i trzasnęłam drzwiami.

Poszłam na podwórko, czekali tam już wszyscy.
- Co wy tutaj robicie ? Jak tu weszliście ?
- Ciężko było ale jakoś daliśmy radę - Odpowiedział Liam
- Idziesz ? - Upewnił się Niall
- Sama nie wiem...
- Zaryzykuj ! - Podszedł do mnie Zayn

Spojrzałam się na nich, przez moment czułam że chciałam zrezygnować ale postanowiłam że jednak pomogę.
- Idziemy! - Powiedziałam.

czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 21

~*~

Obudziłam się w nocy, Mery wróciła z zajęć i spała. Wyszłam na balkon i patrzyłam się na gwiazdy.
- Alex ! - usłyszałam kogoś.
Nagle zza drzewa wyłoniła się postać.
- Ashton ? co ty tutaj robisz ?!- Zeskoczyłam z okna i stałam tuż przed nim.
- Wow, zadziwiasz mnie tymi swoimi wampirzymi umiejętnościami - Uśmiechnął się.
- Nie możesz tutaj być - Pociągnęłam go za sobą i odeszliśmy z pola widzenia.
Stanęliśmy w środku lasu i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, panowała cisza.
- Wiem że nie mogę tu być ale jesteśmy przyjaciółmi.
- No tak...- Odpowiedziałam
- Coś nie tak ?
- Dlaczego ? - Zapytałam.
- Na ogół się śmiałaś a teraz jesteś jakaś...
- Nie układa mi się tutaj za dobrze.
- Możesz też wrócić do nas - Splótł nasze ręce, postanowiłam zrobić ten krok, zaryzykować, pocałowałam go.
Pocałunek był długi i namiętny.
- Idziemy ?
- Gdzie ? - rozejrzałam się dookoła
- Do domu
- Tu jest...nie...- spojrzałam się na budynek.

Nie wiedziałam co zrobić czy zostać tutaj i nadal czuć ból czy wrócić do Ashtona. Byłam rozdarta, chciałam w głębi serca zostać i żywić nadzieję że może uda mi się pomóc Harremu ale realia były inne. Poszłam za Ashtonem. Weszłam z nim do pokoju, objął mnie w talii, ja tylko się lekko uśmiechnęłam, pocałował mnie, rzuciliśmy się na łóżko, muskał moją szyję, nagle usłyszeliśmy że ktoś wszedł do pokoju, zepchnęłam go z jego własnego łóżka.
- Ash? dlaczego leżysz na podłodze ? - Usłyszałam znajomy głos, nie mogłam w to uwierzyć, nagle osoba stojąca w drzwiach patrzyła na mnie zszokowana a zarazem wystraszona.
- Alex!
- Prof.Niall ?
- Yhm, rozumiem że to jest twój wybór - Spojrzał się na Ashtona który nie mógł się ruszyć.
- Nie teraz, proszę.

Ashton nie mógł się ruszyć, uszkodziłam go. Zawiadomiłam Marcusa który zawsze mi pomagał, zabrali go.

- Zapytał mnie P-.
- Nie Pan, teraz nie !
- Dobrze, zapytałeś mnie czy to jest mój wybór, może nie przemyślałam tego ale nie daje sobie rady, przebywanie z Harrym jest jak...wyrwanie serca i wkładanie go spowrotem i ponowne wyrwanie i tak w kółko.
- Wiesz że on...
- Nie...wyłączenie uczuć go nie usprawiedliwia Niall !
- No tak, ale wiesz że można mu pomóc.
- I na co to? znowu je wyłączy i tak mam się bawić ?
- Nie chcę cię zmuszać ale przecież nie jesteś jedną z nich
- Może nie jestem ale...oni chcieli mnie tutaj z jakiegoś powodu o którym nie mam pojęcia... to mnie mają.
- Nie mów nikomu od nas że tutaj byłem.
- A co tutaj robisz ? - Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Ashtona znam od małego, nasze drogi rozdzieliły się setki lat temu, ja stałem się wampirem a w jego rodzinie były dwie osoby wilkołakami i przypadło na niego, więc po cichu się widujemy.
- Pieprzone rasy, dlaczego tak to musi być ? Ty jesteś inny!
- Ale też muszę z nimi walczyć.
- Ale nie patrzysz na to kim on jest, mimo wszystko się przyjaźnicie.
- No bo na tym polega przyjaźń.
- Obiecuje, nikt się nie dowie...to będzie nasz taki mały sekret - Uśmiechnęłam się.

Poszliśmy do Ashtona, założyli mu na kark kołnierz, wzięłam go za rękę a on spojrzał się na mnie z lekkim uśmiechem.
- Przepraszam - Powiedziałam, śmiejąc się.
- Nie no...bywało gorzej...ale zapłacisz za to - ścisnął moją dłoń
- Wyjścia raczej nie mam, zostawię was samych.

Wyszłam z pokoju, poszłam na spacer, było dość zimno więc postanowiłam że wrócę do środka.

~Harry~

Siedziałem na fotelu, słuchając gadania chłopaków, czasami zastanawiam się dlaczego ja daję sobie wejść na głowę, spojrzałem się na nich powoli tracąc cierpliwość.
- Człowieku opanuj się, pracujesz w szkole w takich miejscach nie masz prawa wyłączyć uczuć.- Krzyczał Liam
- Po drugie, my zawsze jesteśmy z tobą ale ona nie zasłużyła na coś takiego, nawet ją polubiłem - Dodał Zayn.
- Skończona nauka o tym jak to nie można ranić dziewczyn, tak? ŚWIETNIE!
- Ale...
- Skończyłem, idziecie na whisky lub polowanie lub coś by zaspokoić wasze uczucia czy coś.
- Idź sam ! - Burknął Louis
- Pójdę z tobą - Powiedział Zayn, nie był zbytnio zadowolony.

~Alex~

Usłyszałam jakieś rozmowy z drzwi Leiszy, słyszałam bardzo bliski i znajomy mi głos, oparłam się o ścianę i patrzyłam się w drzwi, czekałam kiedy się otworzą, łzy napłynęły mi do oczu.
Nagle po kilkunastu minutach czekania otworzyły się, stał w nich wysoki mężczyzna, spojrzał się na mnie dość zaskoczony.
- A-Alex? - Powiedział drżącym głosem.
- Tata - Stałam i nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- Alex, córciu! - Przytulił mnie, nie chciałam wyrywać się z jego uścisku, przytuliłam go mocno i oboje zaczęliśmy już płakać.
- Co ty tutaj robisz ?
- Przecież już wiesz...
- Jesteś jednym z nich ?
- Owszem ale ty też jesteś jedną z nas...masz to po mnie i po innych przodkach.
- Nie jest to tak do końca jak mówisz.
- Co?!
- Wcześniej może tak, oczywiście przed moim zniknięciem.
- Co to ma z tym wspólnego ?
- W nocy gdy zostałam zaatakowana, naznaczono mnie...zmieniono w wampira...jestem pół wilkiem i pół wampirem...jestem jak to określiła Nancy, hybrydą.
- Ale...to niemożliwe, przecież...- Odsunął się ode mnie, w jego oczach był strach.
- Tato, nic ci nie zrobię...jestem nauczona samokontroli, miałam świetnego nauczyciela.
- Już nie jest świetny? Miałaś przemianę?
- Niestety jego szare komórki szwankują, tak miałam już nawet trzy przemiany i też wiem jak się kontrolować.
- Sprawdzimy to jutro, idź do siebie.
- Chciałabym zobaczyć się z Lexie i z mamą.
- One są w domu, pewnie śpią...jutro.
- W porządku.

Nie mogłam w to uwierzyć, nadal do mnie to nie dociera. Mogę widywać się z ojcem i on zna prawdę, jutro spotkam się z mamą i moją siostrzyczką.
Wiedziałam że nadejdzie ten dzień, tym dniem zawsze chciałam cieszyć się z Harrym ale jednak to nie poszło mi po mojej myśli. Pobiegłam do Nialla, pierwsze co zrobiłam to go przytuliłam.
- Co się dzieje ? - Zapytał zdziwiony.
- Ja...mój tata i...
- Co ? Alex, powoli - Spojrzał się na mnie.
- Mój tata tutaj jest, spotkałam go, on jest jednym z nich i jutro widzę się z mamą i z Lexie.
- Świetnie - Widać było jego szczerość, on był dla mnie wsparciem.
- Nie mogę się doczekać - Otarłam łzę.
- Dlaczego płaczesz ?
- A ty byś nie płakał?
- No tak minął prawie rok.
- Chciałam się tą wieścią cieszyć też z Harrym - spojrzałam się w podłogę.
- On też się ucieszy...teraz pewnie jakoś po swojemu, ale też się pewnie ucieszy.
- Myślałam że będąc tutaj, zapomnę.
- Nie pamiętasz tego że "Czas leczy rany" ?
- No tak...
- Pamiętaj, jeżeli będziesz nam chciała jednak pomóc...to wiesz gdzie iść.
- Nie wiem...Beatris go też...może też ona będzie mogła mu pomóc.
- Nawet nie wiesz jak on się zmienił pod twoim wpływem, Alex, Beatris była dla niego taką no...na jedną noc...ale ty byłaś ważna dla niego, nadal jesteś tylko on nie przyjmuje tego do wiadomości.
- Dlaczego ?
- Wcześniej był bez uczuć bo to była jego natura, był silny, był maszyną do zabijania a potem gdy zjawiłaś się ty, miękł to było jak kwitnięcie kwiatka jak kwiat kwitnie robi się większy a on stawał się bardziej miękki i uczuciowy.
- Faceci są beznadziejni - Burknęłam.
- Ej, bez takich !
- Przepraszam.
- W porządku - Spojrzał się w okno.
- Dobrze, pomogę...ale jak na razie chcę tutaj zostać.
- Ze względu na ojca ?
- Tak, nie chcę stracić ojca i reszty rodziny ale też nie chcę stracić Harrego - Wzięłam kilka wdechów.
- A co z Ashtonem?
- Ashton...to przyjaciel ale coś jest takiego...nie wiem jak to opisać...nie ważne, chcę pomóc Harremu i to nie ze względu na siebie ale ze względu na was, jest straszny z zachowania wobec was a wy jesteście jego przyjaciółmi i nie ma prawa tak was traktować.
- Nas to tak nie rusza.
- Przestań, Louis chodzi wściekły non stop.
- No tak...dziękujemy - Uśmiechnął się - Idź spać, jutro masz wielkie spotkanie, ja wracam.
- Do zobaczenia - Przytuliłam go i poszedł.

Zamknęłam drzwi na zamek i położyłam się do łóżka, cała drżałam ale to chyba z radości jutrzejszego dnia.